poniedziałek, 24 lutego 2014

3.Dryfując w krainie snów, tonąc..



*
Lucy siedziała samotnie zamknięta w pokoju, cała zalana łzami. Była w szoku, wiedziała ,że mama ją okłamuje z „planowaną” ciążą. Co mogła zrobić w tej sytuacji? Siedzieć bezczynnie i czekać na cud boży. To było w jej stylu.
Czuła się nieważna i nieszanowana, mimo to nigdy szczerze nie powiedziała rodzicom jak się czuje, w Tym domu nie było miejsca dla niej. Ewentualnie pozostawała jej klatka. Była jak żyd w niewoli egipskiej. Rodzice odmawiali jej kupna jakiegokolwiek telefonu komórkowego albo komputera. Czemu? Przecież dobrze im się powodziło, zawsze znajdywali dobre wymówki albo kłamstwa. W końcu zaprzestała starań o cokolwiek, rodzice nie zwracali na nią uwagi, a ojciec ją codziennie bije. Nie miała ochoty dbać o siebie, z nerwów zaczęła obgryzać paznokcie. Najlepszy kontakt miała z telewizorem. Nie musiała nic jeść, byleby zdążyć na Teleexpress.
Blondynka otarła łzy o rękaw golfu i położyła się na łóżku, sięgnęła ręką po pilota od telewizji i czerwonym przyciskiem włączyła telewizor. Zaczęła przełączać kanały ,aż w końcu zdecydowała się na jakikolwiek kanał z bajkami. Heartfilia znudzona telewizją zaczęła ziewać, w końcu po dłuższym czasie zasnęła.
*
Dryfowała w krainie snów, na morzu wspomnień. Obawiała się sztormu, wszystko widziała we mgle. Niebo było pokryte czarnymi chmurami, a fale przybierały na sile. Miała wrażenie ,że ten sen się powtarza.
Nagle piorun trafił w łódkę w której znajdowała się Lucy, blondynka gwałtowanie wpadła do morza. Znów. Za każdym razem kiedy miała ten sen tonęła. Bezsilnie tonęła, w głębokim i zimnym morzu.
Brązowooka obudziła się w szpitalu. Otworzyła oczy, wszystko było rozmazane, dopiero kiedy zmrużyła oczy wszystko znów nabrało ostrości.
Znajdowała się na sali pooperacyjnej. Kiedy rozejrzała się zauważyła ,że wokół niej znajdują się różne aparatury do których była podłączona. Spanikowała. Po chwili do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna w kitlu i podszedł do Heartfilli.
- Jak się czujesz? – spytał trzymając jakąś teczkę w ręku.
- Głowa mnie boli, co się ze mną stało? – spojrzała na mężczyznę znacząco.
- Straciłaś przytomność około dwóch godzin temu, starsza kobieta zadzwoniła po karetkę. Czy jesteś chora na coś? Po za tym krwawiłaś, na szczęście do niczego poważnego nie doszło. – odparł doktor i otworzył biurową teczkę.
- Krwawiłam? Ale.. – mruknęła Lucy i podwinęła koszulkę, zauważyła bandaż – Mogłabym dowiedzieć się czemu? – zapytała zdenerwowana.
- Wychodzi na to ,że miałaś płytko przecięta skórę na brzuchu. – odpowiedział – Muszę się skontaktować z twoimi rodzicami i powiadomić ich o twoim stanie. – dodał i podszedł do okna.
- Nie proszę… te rany.. to mój tata, ja nie.. – wydukała blondynka.
- Słucham? Oprócz krwawienia jesteś odwodniona, czy jadasz coś w ogóle? – zapytał poważnie.
- Tata.. on mnie głodził, to może brzmieć nienormalnie ale on mnie bije, nic nie jadłam znów. Pamiętam ,że mocno mi się kręciło w głowie. – odpowiedziała smutno Heartfilia.
- Nie zdziwiłoby mnie to, sama skóra i kości z ciebie. – stwierdził doktor i westchnął.
- Nie obchodzi mnie to.. mam nadzieję ,że tylko oni się nie dowiedzą o tym. – rzuciła i spojrzała na pracownika szpitalu.
- A mama? Chyba nie byłaby zadowolona z tego ,że jej córka jest anorektyczką. – rzekł.
- Wie pan, mama.. ona chyba nie wie teraz o moim istnieniu.
- Jeżeli ci tak obojętne życie, cóż… - odwrócił się w jej stronę – Zaraz przyjdzie pielęgniarka, wypoczywaj.. – oznajmił i wyszedł.
- Dziękuje. – szepnęła.
Po bladych i kościstych policzkach blondynki zaczęły spływać przeźroczyste łzy. Nie miała nikogo, była sama dla siebie. Teraz żałowała ,że żyła. Złapała się za głowę i zaczęła krzyczeć. Jej krzyk był przepełniony nienawiścią i smutkiem do samej siebie. Pogrążała się.
*
Do sali weszła kobieta drobnej budowy o zielonych oczach. Była pielęgniarką. Pracownica podeszła do Lucy.
- Panienka Lucy, czy wszystko w porządku? Idąc korytarzem z daleka usłyszałam krzyk i przyśpieszyłam tempo. – spytała zmartwiona kobieta.
- Wie pani co.. – Lucy złapała kobietę za fartuch i spojrzała jej głęboko w oczu – czy ja jestem chora psychicznie? –odpowiedziała zadając pytanie.
- Hmm.. – zastanowiła się przez chwilę pielęgniarka i objęła zimne, wychudzone dłonie Heartfili – Nie sądzę, zostałaś okropnie potraktowana przez swoich rodziców, doprowadzili cię do takiego stanu. Są bardzo nieodpowiedzialni, czternastolatka chora na anoreksję, bita i zastraszana. Nie przejmuj się to wszystko nie jest warte twoich łez, jesteś piękną, jeszcze młodą dziewczyną, mającą życie przed sobą. Zapewne mówiąc to wcale ci nie pomagam, nie płacz, zachowaj te łzy na inny moment. – pocieszyła i przytuliła nastolatkę.
- Ja dziękuje pani.. – wydukała i odwzajemniła gest.
- Może coś zjesz? – uśmiechnęła się.
- Chciałabym.. – szepnęła.
- Jasne, zaraz ci przyniosę coś ze stołówki. – powiedziała kobieta i wyszła, a po chwili wróciła.
Podała Lucy tacę z obiadem. Byłą to kasza gryczana z sosem. Całość wyglądała nieapetycznie. Brązowooka przewróciła oczami ,ale po chwili zjadła wszystko co znajdowało się na talerzu.
- Dziękuję.. – mruknęła ,a jej kąciki ust lekko wygięły się ku górze.
- Ależ nie ma za co! – krzyknęła radośnie „siostra” – Pozwolisz ,że już pójdę? Inni pacjenci czekają.. – oznajmiła i posmutniała.
- Tak, tak. – westchnęła.
- Do widzenia. – powiedziała i wyszła.
*
Nadeszła noc, a na niebie zaczęły się pojawiać pierwsze gwiazdy. Dzisiejszej nocy na niebie nie było żadnej chmury, sierpień był najpiękniejszym miesiącem. Liczne gwiazdy przyozdabiały sklepienie, Lucy samotnie błądziła wzrokiem szukając różnych konstelacji.
W końcu zebrała siły i wstała, była ubrana w białą przyduża koszulkę i krótkie spodenki. Rozejrzała się dookoła, czuła jak traci równowagę. Upadła.
*
Tym razem obudziła się na sali operacyjnej. Dostała krwotoku wewnętrznego, na szczęście nie był śmiertelny. Mimo to stan nastolatki się pogorszył i musiała być pod stała obserwacją.
- W porządku? – spytał lekarz w zielonym czepku i maseczce lekarskiej.
- Chyba.. – stwierdziła i skrzywiła się z bólu.
- Odpoczywaj. – rzucił mężczyzna i wyszedł.
- Ahm.. – mruknęła pod nosem nastolatka.
*
Ciało blondynki unosiło się na wodzie niczym piórko, jej ciało było sparaliżowane. W końcu się obudziła…
Heartfilia obudziła się i wstała ,aby rozprostować nogi. Telewizor nadal grał, Lucy przetarła oczy i wyłączyła urządzenie.
- Która godzina.. – mruknęła rozespana i po chwili spojrzała na zegarek wiszący na prawej ścianie. – Aj..16… dopiero?
Zeszła na dół do kuchni po jedzenie, otworzyła lodówkę i wyciągnęła swoją porcję. Odwinęła sreberko ,a talerz wsadziła do mikrofalówki. Do kuchni weszła sprzątaczka.
- Lucy może zrobić ci kanapki? Nie do końca wierzę w talent kulinarny twojej mamy. – sprzątaczka znacząco pokiwała głową.
- Nie trzeba.. – odpowiedziała i wyjęła z mikrofalówki obiad.
- No dobrze, następnym razem powiedz mamie ,że ja się tym zajmę i tak mi płacą, za to.. – rozgadała się starsza kobieta.
- Tia.. – burknęła i usiadła przy stole.
- Ja idę sprzątać dalej. – rzuciła i odeszła.
*
Brązowooka zamiast jeść dłubała w resztkach jedzenia i wspominała swój sen. Jeszcze rok temu miała ciężką depresję i była anorektyczką. Do tej pory nie do końca wyleczyła się z anoreksji, w dodatku ma anemię. Nie dojada posiłków, a w szkole nic nie jada. W dniu kiedy zemdlała ojciec bił ją, do tej pory zostały jej dwie długie i wypukłe blizny na brzuchu. Nie pamięta nawet dlaczego ją bił, zapewne bez powodu. Od tamtej pory nie dba o siebie, zmieniła się.
Resztki jedzenia wyrzuciła do kosza ,a brudny talerz wstawiła do zlewu i zalała wodą.
Wróciła do swojego pokoju i odrobiła wszystkie lekcje, nadal miała kupę czasu.. i nic do roboty. Wzięła kąpiel. Tego jej brakowało, mogła się odprężyć i mieć spokój, jednak po chwili do łazienki weszła mama Lucy.
- Co ty tu robisz? – zapytała chłodno Lucy.
- Lucy.. – Layla spojrzała na blizny córki.
- Ne patrz się takim wzorkiem, wyjdź.. proszę cię. – powiedziała zirytowana.
- Poczekaj. – rzekła.
- Na co ,aż przyjdzie tatko i mnie podtopi? – zdenerwowała się blondynka.
- Siostrzyczka.. – pani Heartfilia spojrzała na swój brzuch i mimowolnie uśmiechnęła się.
Zapanowała cisza.
Oczy Luzy zaczęły napływać słonymi łzami – Wyjdź.. – wyszlochała.
- Dobrze.. – opowiedziała kobieta i wyszła.
- Mam dość tego.. – powiedziała sama do siebie nastolatka i zaczęła się myć.
*
Zaczęło padać, synoptycy nie widzieli dzisiaj szansy na lepszą pogodę. Była szósta rana, Heartfilia jak zwykle wcześnie wstała. Założyła koszulę w kratę ,a pod spód białą bluzkę oraz czerwone bojówki. Włosy związała w kitkę. Tym razem wyglądała jak robotnik-wdowa.
Zeszła na dół, aby zjeść śniadanie. O dziwo rodzice palili dziś przy stole. Nie mieli w zwyczaju palić przy stole. Zdziwiona Lucy usiadła i posłusznie czekała na śniadanie. Starała się nie nawiązywać z rodzicami kontaktu wzrokowego, bała się konsekwencji tego ,co wczoraj powiedziała do mamy.
Sprzątaczka podała śniadanie. Brązowooka zjadła szybko i odstawiła naczynia. Kiedy chciała wyjść z kuchni ojciec złapał ją za rękę i spoliczkował ją.
- Ile ci gówniaro razy mam powtarzać jak się przy stole je? Jesz niekulturalnie. – krzyknął Jude i zgasił papierosa.
- A ile razy mnie poinstruowałeś jak się je? – prychnęła.
Tym razem Jude uderzył ją dwa razy mocniej i puścił córkę.
Założyła cienką kurtkę i kozaki, a na ramię zarzuciła torbę. Wzięła reklamówkę z butami i wyszła.
Na dworze padało, blondynka po chwili rozłożyła parasolkę i udała się do szkoły. Całą drogę rozmyślała nad ciążą mamy, w głębi duszy cieszyła się ,że będzie miała małą siostrę. Jednak nie było pewności ,że ojciec nie potraktuje jej tak jak Lucy.
*
Pierwsza lekcją była dziś matma.
Heartfilia powolnym krokiem zeszła do szatni. Była pierwszą osobą w szkole, jak zwykle.

Wita, jest prawie czwarta rano zdycham, nie sprawdzam błędów, starałam się napisać z sensem. I jak? Dodałam zakładkę plan lekcji, jakoś tak mi się nudziło. Usypiam, jutro nie będę żywa (chyba dziś). Kolejne wspomnienia Lucy, tu bliżej poznajecie główną bohaterkę. Wiem przesadzam z tym katowaniem jej, ale, ale… czwarty rozdział się zbliża i te trzy tylko były namiastką dopiero teraz się zaczyna zabawa ^^ i pytanko: jak muzyka? (co kto lubi no nie xd) Pozdrawiam.

5 komentarzy:

  1. Ale Ojciec Lucy ją katuje ;oo .. A Matka Lucy jest jakaś wgl.. Nie ten teges xD Tak więc xD Rozdział genialny *-* ( zresztą jak zwykle ). Pierwszy raz to komentuje, bo nie chciało mi się logować xD.. Jestem i będę stałą czytelniczą, napewno ! No i .. co ja miałam jeszcze napisać .. Dobra nie pamiętam >.< .. No i kiedy będzie Nalu !? :oo Nie mogę się doczekać *-* + Kiedy będzie rozdział ? :D
    Życzę duuuuuużo weny, i .. wszystkiego xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten ojciec Lucy jest straaaszny
    Rozdział świetny tylko krótki ale przynajmniej często je dodajesz
    Życzę duuużo weny i pozdrawiam
    pan Ryu

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja kocham twoje opowiadania! <3 :D Normalnie nmg się doczekać NaLu :3
    Pisz jak najszybciej 4 rozdział, bo wszystkich ciekawość zżera! :D
    Happy: Aye, Sir!
    Pozdrawiamy
    Shelia i Happy :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie Jude strasznie ją katuje... Nawet nie mogę sobie wyobrazić takiego człowieka. Bić tak swoje własne dziecko... Bez żadnych oporów... :/
    W każdym razie nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów. Jestem ciekawa jak w końcu pozna Natsu i w ogóle. :D Znaczy już go zna, ale... wiesz o co mi chodzi. xD
    Jak napisał ktoś wyżej - rozdział faktycznie krótki, ale dodajesz je bardzo często, więc jest w porządku. :3

    Życzę weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, że to, co napiszę możesz uznać za co najmniej dziwne, ale co mi tam. Opisujesz bardzo dobrze przemoc fizyczną ojca nad córką. Wierz mi, że nie spotkałam się jeszcze z blogiem, który tak dokładnie przedstawiłby ten problem. Kat i ofiara. On się znęca, ona się nie broni i tak to się ciągnie. I jeszcze te jej blizny... Rany... Na serio jest mi smutno gdy to czytam... Ale piszesz bardzo ciekawie ;). Jedyną rzeczą, którą poleciłabym poprawić jest rozmiar czcionki. Przydałby się większy :). Lepiej będzie się czytało :P. Pozdrawiam cieplutko :D

    Ps. Jeśli możesz, to proszę wyłącz weryfikację. Z góry dzięki :D

    OdpowiedzUsuń