*
Lucy siedziała samotnie zamknięta
w pokoju, cała zalana łzami. Była w szoku, wiedziała ,że mama ją okłamuje z „planowaną”
ciążą. Co mogła zrobić w tej sytuacji? Siedzieć bezczynnie i czekać na cud
boży. To było w jej stylu.
Czuła się nieważna i
nieszanowana, mimo to nigdy szczerze nie powiedziała rodzicom jak się czuje, w
Tym domu nie było miejsca dla niej. Ewentualnie pozostawała jej klatka. Była
jak żyd w niewoli egipskiej. Rodzice odmawiali jej kupna jakiegokolwiek
telefonu komórkowego albo komputera. Czemu? Przecież dobrze im się powodziło,
zawsze znajdywali dobre wymówki albo kłamstwa. W końcu zaprzestała starań o
cokolwiek, rodzice nie zwracali na nią uwagi, a ojciec ją codziennie bije. Nie
miała ochoty dbać o siebie, z nerwów zaczęła obgryzać paznokcie. Najlepszy
kontakt miała z telewizorem. Nie musiała nic jeść, byleby zdążyć na Teleexpress.
Blondynka otarła łzy o
rękaw golfu i położyła się na łóżku, sięgnęła ręką po pilota od telewizji i
czerwonym przyciskiem włączyła telewizor. Zaczęła przełączać kanały ,aż w końcu
zdecydowała się na jakikolwiek kanał z bajkami. Heartfilia znudzona telewizją zaczęła
ziewać, w końcu po dłuższym czasie zasnęła.
*
Dryfowała w krainie snów,
na morzu wspomnień. Obawiała się sztormu, wszystko widziała we mgle. Niebo było
pokryte czarnymi chmurami, a fale przybierały na sile. Miała wrażenie ,że ten
sen się powtarza.
Nagle piorun trafił w
łódkę w której znajdowała się Lucy, blondynka gwałtowanie wpadła do morza.
Znów. Za każdym razem kiedy miała ten sen tonęła. Bezsilnie tonęła, w głębokim i
zimnym morzu.
Brązowooka obudziła się w
szpitalu. Otworzyła oczy, wszystko było rozmazane, dopiero kiedy zmrużyła oczy
wszystko znów nabrało ostrości.
Znajdowała się na sali pooperacyjnej.
Kiedy rozejrzała się zauważyła ,że wokół niej znajdują się różne aparatury do
których była podłączona. Spanikowała. Po chwili do pomieszczenia wszedł wysoki
mężczyzna w kitlu i podszedł do Heartfilli.
- Jak się czujesz? – spytał
trzymając jakąś teczkę w ręku.
- Głowa mnie boli, co się
ze mną stało? – spojrzała na mężczyznę znacząco.
- Straciłaś przytomność
około dwóch godzin temu, starsza kobieta zadzwoniła po karetkę. Czy jesteś
chora na coś? Po za tym krwawiłaś, na szczęście do niczego poważnego nie
doszło. – odparł doktor i otworzył biurową teczkę.
- Krwawiłam? Ale.. –
mruknęła Lucy i podwinęła koszulkę, zauważyła bandaż – Mogłabym dowiedzieć się
czemu? – zapytała zdenerwowana.
- Wychodzi na to ,że
miałaś płytko przecięta skórę na brzuchu. – odpowiedział – Muszę się
skontaktować z twoimi rodzicami i powiadomić ich o twoim stanie. – dodał i
podszedł do okna.
- Nie proszę… te rany..
to mój tata, ja nie.. – wydukała blondynka.
- Słucham? Oprócz
krwawienia jesteś odwodniona, czy jadasz coś w ogóle? – zapytał poważnie.
- Tata.. on mnie głodził,
to może brzmieć nienormalnie ale on mnie bije, nic nie jadłam znów. Pamiętam
,że mocno mi się kręciło w głowie. – odpowiedziała smutno Heartfilia.
- Nie zdziwiłoby mnie to,
sama skóra i kości z ciebie. – stwierdził doktor i westchnął.
- Nie obchodzi mnie to..
mam nadzieję ,że tylko oni się nie dowiedzą o tym. – rzuciła i spojrzała na
pracownika szpitalu.
- A mama? Chyba nie
byłaby zadowolona z tego ,że jej córka jest anorektyczką. – rzekł.
- Wie pan, mama.. ona
chyba nie wie teraz o moim istnieniu.
- Jeżeli ci tak obojętne
życie, cóż… - odwrócił się w jej stronę – Zaraz przyjdzie pielęgniarka,
wypoczywaj.. – oznajmił i wyszedł.
- Dziękuje. – szepnęła.
Po bladych i kościstych
policzkach blondynki zaczęły spływać przeźroczyste łzy. Nie miała nikogo, była
sama dla siebie. Teraz żałowała ,że żyła. Złapała się za głowę i zaczęła
krzyczeć. Jej krzyk był przepełniony nienawiścią i smutkiem do samej siebie.
Pogrążała się.
*
Do sali weszła kobieta
drobnej budowy o zielonych oczach. Była pielęgniarką. Pracownica podeszła do
Lucy.
- Panienka Lucy, czy
wszystko w porządku? Idąc korytarzem z daleka usłyszałam krzyk i przyśpieszyłam
tempo. – spytała zmartwiona kobieta.
- Wie pani co.. – Lucy złapała
kobietę za fartuch i spojrzała jej głęboko w oczu – czy ja jestem chora
psychicznie? –odpowiedziała zadając pytanie.
- Hmm.. – zastanowiła się
przez chwilę pielęgniarka i objęła zimne, wychudzone dłonie Heartfili – Nie sądzę,
zostałaś okropnie potraktowana przez swoich rodziców, doprowadzili cię do
takiego stanu. Są bardzo nieodpowiedzialni, czternastolatka chora na anoreksję,
bita i zastraszana. Nie przejmuj się to wszystko nie jest warte twoich łez,
jesteś piękną, jeszcze młodą dziewczyną, mającą życie przed sobą. Zapewne
mówiąc to wcale ci nie pomagam, nie płacz, zachowaj te łzy na inny moment. –
pocieszyła i przytuliła nastolatkę.
- Ja dziękuje pani.. –
wydukała i odwzajemniła gest.
- Może coś zjesz? – uśmiechnęła
się.
- Chciałabym.. – szepnęła.
- Jasne, zaraz ci
przyniosę coś ze stołówki. – powiedziała kobieta i wyszła, a po chwili wróciła.
Podała Lucy tacę z
obiadem. Byłą to kasza gryczana z sosem. Całość wyglądała nieapetycznie. Brązowooka
przewróciła oczami ,ale po chwili zjadła wszystko co znajdowało się na talerzu.
- Dziękuję.. – mruknęła
,a jej kąciki ust lekko wygięły się ku górze.
- Ależ nie ma za co! –
krzyknęła radośnie „siostra” – Pozwolisz ,że już pójdę? Inni pacjenci czekają..
– oznajmiła i posmutniała.
- Tak, tak. – westchnęła.
- Do widzenia. –
powiedziała i wyszła.
*
Nadeszła noc, a na niebie
zaczęły się pojawiać pierwsze gwiazdy. Dzisiejszej nocy na niebie nie było
żadnej chmury, sierpień był najpiękniejszym miesiącem. Liczne gwiazdy przyozdabiały
sklepienie, Lucy samotnie błądziła wzrokiem szukając różnych konstelacji.
W końcu zebrała siły i
wstała, była ubrana w białą przyduża koszulkę i krótkie spodenki. Rozejrzała
się dookoła, czuła jak traci równowagę. Upadła.
*
Tym razem obudziła się na
sali operacyjnej. Dostała krwotoku wewnętrznego, na szczęście nie był
śmiertelny. Mimo to stan nastolatki się pogorszył i musiała być pod stała
obserwacją.
- W porządku? – spytał lekarz
w zielonym czepku i maseczce lekarskiej.
- Chyba.. – stwierdziła i
skrzywiła się z bólu.
- Odpoczywaj. – rzucił mężczyzna
i wyszedł.
- Ahm.. – mruknęła pod
nosem nastolatka.
*
Ciało blondynki unosiło
się na wodzie niczym piórko, jej ciało było sparaliżowane. W końcu się obudziła…
Heartfilia obudziła się i
wstała ,aby rozprostować nogi. Telewizor nadal grał, Lucy przetarła oczy i
wyłączyła urządzenie.
- Która godzina.. –
mruknęła rozespana i po chwili spojrzała na zegarek wiszący na prawej ścianie. –
Aj..16… dopiero?
Zeszła na dół do kuchni
po jedzenie, otworzyła lodówkę i wyciągnęła swoją porcję. Odwinęła sreberko ,a
talerz wsadziła do mikrofalówki. Do kuchni weszła sprzątaczka.
- Lucy może zrobić ci
kanapki? Nie do końca wierzę w talent kulinarny twojej mamy. – sprzątaczka
znacząco pokiwała głową.
- Nie trzeba.. –
odpowiedziała i wyjęła z mikrofalówki obiad.
- No dobrze, następnym
razem powiedz mamie ,że ja się tym zajmę i tak mi płacą, za to.. – rozgadała się
starsza kobieta.
- Tia.. – burknęła i
usiadła przy stole.
- Ja idę sprzątać dalej. –
rzuciła i odeszła.
*
Brązowooka zamiast jeść
dłubała w resztkach jedzenia i wspominała swój sen. Jeszcze rok temu miała
ciężką depresję i była anorektyczką. Do tej pory nie do końca wyleczyła się z
anoreksji, w dodatku ma anemię. Nie dojada posiłków, a w szkole nic nie jada. W
dniu kiedy zemdlała ojciec bił ją, do tej pory zostały jej dwie długie i wypukłe
blizny na brzuchu. Nie pamięta nawet dlaczego ją bił, zapewne bez powodu. Od
tamtej pory nie dba o siebie, zmieniła się.
Resztki jedzenia
wyrzuciła do kosza ,a brudny talerz wstawiła do zlewu i zalała wodą.
Wróciła do swojego pokoju
i odrobiła wszystkie lekcje, nadal miała kupę czasu.. i nic do roboty. Wzięła
kąpiel. Tego jej brakowało, mogła się odprężyć i mieć spokój, jednak po chwili
do łazienki weszła mama Lucy.
- Co ty tu robisz? –
zapytała chłodno Lucy.
- Lucy.. – Layla spojrzała
na blizny córki.
- Ne patrz się takim
wzorkiem, wyjdź.. proszę cię. – powiedziała zirytowana.
- Poczekaj. – rzekła.
- Na co ,aż przyjdzie
tatko i mnie podtopi? – zdenerwowała się blondynka.
- Siostrzyczka.. – pani
Heartfilia spojrzała na swój brzuch i mimowolnie uśmiechnęła się.
Zapanowała cisza.
Oczy Luzy zaczęły
napływać słonymi łzami – Wyjdź.. – wyszlochała.
- Dobrze.. – opowiedziała
kobieta i wyszła.
- Mam dość tego.. –
powiedziała sama do siebie nastolatka i zaczęła się myć.
*
Zaczęło padać, synoptycy
nie widzieli dzisiaj szansy na lepszą pogodę. Była szósta rana, Heartfilia jak
zwykle wcześnie wstała. Założyła koszulę w kratę ,a pod spód białą bluzkę oraz czerwone
bojówki. Włosy związała w kitkę. Tym razem wyglądała jak robotnik-wdowa.
Zeszła na dół, aby zjeść
śniadanie. O dziwo rodzice palili dziś przy stole. Nie mieli w zwyczaju palić
przy stole. Zdziwiona Lucy usiadła i posłusznie czekała na śniadanie. Starała
się nie nawiązywać z rodzicami kontaktu wzrokowego, bała się konsekwencji tego
,co wczoraj powiedziała do mamy.
Sprzątaczka podała
śniadanie. Brązowooka zjadła szybko i odstawiła naczynia. Kiedy chciała wyjść z
kuchni ojciec złapał ją za rękę i spoliczkował ją.
- Ile ci gówniaro razy
mam powtarzać jak się przy stole je? Jesz niekulturalnie. – krzyknął Jude i
zgasił papierosa.
- A ile razy mnie
poinstruowałeś jak się je? – prychnęła.
Tym razem Jude uderzył ją
dwa razy mocniej i puścił córkę.
Założyła cienką kurtkę i
kozaki, a na ramię zarzuciła torbę. Wzięła reklamówkę z butami i wyszła.
Na dworze padało, blondynka
po chwili rozłożyła parasolkę i udała się do szkoły. Całą drogę rozmyślała nad
ciążą mamy, w głębi duszy cieszyła się ,że będzie miała małą siostrę. Jednak
nie było pewności ,że ojciec nie potraktuje jej tak jak Lucy.
*
Pierwsza lekcją była dziś
matma.
Heartfilia powolnym krokiem
zeszła do szatni. Była pierwszą osobą w szkole, jak zwykle.
Wita, jest prawie
czwarta rano zdycham, nie sprawdzam błędów, starałam się napisać z sensem. I
jak? Dodałam zakładkę plan lekcji, jakoś tak mi się nudziło. Usypiam, jutro nie
będę żywa (chyba dziś). Kolejne wspomnienia Lucy, tu bliżej poznajecie główną
bohaterkę. Wiem przesadzam z tym katowaniem jej, ale, ale… czwarty rozdział się
zbliża i te trzy tylko były namiastką dopiero teraz się zaczyna zabawa ^^ i pytanko: jak muzyka? (co kto lubi no nie xd) Pozdrawiam.
Ale Ojciec Lucy ją katuje ;oo .. A Matka Lucy jest jakaś wgl.. Nie ten teges xD Tak więc xD Rozdział genialny *-* ( zresztą jak zwykle ). Pierwszy raz to komentuje, bo nie chciało mi się logować xD.. Jestem i będę stałą czytelniczą, napewno ! No i .. co ja miałam jeszcze napisać .. Dobra nie pamiętam >.< .. No i kiedy będzie Nalu !? :oo Nie mogę się doczekać *-* + Kiedy będzie rozdział ? :D
OdpowiedzUsuńŻyczę duuuuuużo weny, i .. wszystkiego xD
Ten ojciec Lucy jest straaaszny
OdpowiedzUsuńRozdział świetny tylko krótki ale przynajmniej często je dodajesz
Życzę duuużo weny i pozdrawiam
pan Ryu
Jak ja kocham twoje opowiadania! <3 :D Normalnie nmg się doczekać NaLu :3
OdpowiedzUsuńPisz jak najszybciej 4 rozdział, bo wszystkich ciekawość zżera! :D
Happy: Aye, Sir!
Pozdrawiamy
Shelia i Happy :3
Faktycznie Jude strasznie ją katuje... Nawet nie mogę sobie wyobrazić takiego człowieka. Bić tak swoje własne dziecko... Bez żadnych oporów... :/
OdpowiedzUsuńW każdym razie nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów. Jestem ciekawa jak w końcu pozna Natsu i w ogóle. :D Znaczy już go zna, ale... wiesz o co mi chodzi. xD
Jak napisał ktoś wyżej - rozdział faktycznie krótki, ale dodajesz je bardzo często, więc jest w porządku. :3
Życzę weny i pozdrawiam!
Wiem, że to, co napiszę możesz uznać za co najmniej dziwne, ale co mi tam. Opisujesz bardzo dobrze przemoc fizyczną ojca nad córką. Wierz mi, że nie spotkałam się jeszcze z blogiem, który tak dokładnie przedstawiłby ten problem. Kat i ofiara. On się znęca, ona się nie broni i tak to się ciągnie. I jeszcze te jej blizny... Rany... Na serio jest mi smutno gdy to czytam... Ale piszesz bardzo ciekawie ;). Jedyną rzeczą, którą poleciłabym poprawić jest rozmiar czcionki. Przydałby się większy :). Lepiej będzie się czytało :P. Pozdrawiam cieplutko :D
OdpowiedzUsuńPs. Jeśli możesz, to proszę wyłącz weryfikację. Z góry dzięki :D