niedziela, 29 czerwca 2014

Decyzja.

Nadal chcę prowadzić tego bloga, jednak nie mam pomysłu na dalsze rozdziały. Chciałabym odnowić całą historię. Uważam ,że z całym wątkiem Lucy przesadziłam. Jaki później miałoby to sens? Chcę usiąść i przemyśleć nad całym biegiem historii. Przepraszam wszystkich, ale potrafię tylko obiecywać. To już drugi zawalony blog. Szkoda mi pomysłu na tę historię, bo jako pierwowzór mogłaby być też całkiem niezła.
Pozdrawiam.

piątek, 21 marca 2014

6.Uśmiech.



- Lucy? – matka spojrzała pytająco na córkę.
- Mamo? – zdziwiła się.
- Musimy poważnie porozmawiać. – oznajmiła z powagą na twarzy.
- Nie mam ochoty. – odparła i popchnęła mamę.
- Jude! – krzyknęła zrozpaczona Layla.
- Zaczęło się.. – burknęła i podeszła do mamy.
Ojciec Heartfilli jak furiat wyszedł z gabinetu i wytargał młodą Heartfilię za włosy.
- Żebyśmy się źle nie zrozumieli to za to ,że szlajasz się po dworze. To źle o tobie świadczy, rujnujesz moją reputację. – wycedził pan Heartfilia przez zęby.
- I co jeszcze powiesz? – zapytała ironicznie i zrobiła krok w tył.
- Nie skończyłem, jeszcze raz zaczniesz pyskować gówniaro ,a porozmawiamy inaczej. – zagroził jej.
- Pies, który głośno szczeka, nie gryzie. – skontrowała Lucy.
- JESZCZE KURWA RAZ, JEDEN RAZ BĘDZIESZ PYSKOWAĆ TO CIĘ ZAJEBIE! – krzyknął cały czerwony.
Jude podszedł do niej i złapał ją za rękę. Wypuścił dym papierosa z ust, przez co blondynka zaczęła się krztusić.
- Przestań.. – powiedziała delikatnie.
- Kiedy dziecko jest nieposłuszne, jestem zmuszony je ukarać. – zadrwił i wyjął papierosa z ust.
- Tato..? – spojrzała pytająco na rodziciela.
Zanim się zorientowała poczuła coś topiącego jej skórę. Był to jego papieros. Heartfilia z bólu osunęła się na ziemię. Pan Heartfilia z tupetem rzucił papierosa na kafelki i wrócił do gabinetu. Zapanowała cisza. Brązowooka zaczęła łkać.
- Nie rozumiem, za co to?! – spytała z pretensjonalnym tonem.
- Nie szanujesz mnie. – odpowiedziała beznamiętnie Layla.
- A ty tylko pragniesz mojej krzywdy. – stwierdziła i zacisnęła pięści.
- Wyjdź. – oznajmiła matka.
Heartfilia przewróciła czekoladowymi oczyma i pobiegła do łazienki. Mocno trzasnęła drzwiami Oparła się o drzwi. Po chwili podwinęła koszulkę i zaczęła liczyć blizny. Dwie na brzuchu, na ramieniu, nadgarstek i ręka. Blondynka podeszła do lustra i spojrzała na swoje marne ciało, było jej widać żebra. Nie jadała często, w dodatku nadal nie do końca wyzdrowiała.
Czy była taka obojętna i sceptyczna? Przynajmniej dobrze grała. Wewnątrz niej rozpętało się piekło. Mogła sobie zadawać kolejne rany, płakać. Poległa.
Poprawiła bluzkę i wyjęła z apteczki wodę utlenioną i bandaż. Samodzielnie przemyła ranę i zabandażowała ją. Nigdy nie doznała takiego bólu, jak ten przed chwilą.
- Ajj.. – syknęła.
W łazience siedziała jeszcze przez dłuższą chwilę. W końcu wyszła. Jej oczy były spuchnięte, a policzki przyozdabiały czerwone rumieńce. Opornie weszła po schodach na górę i wróciła do swojego pokoju.
- Czemu to tak boli? – zapytała samą siebie blondynka.
Czemu wszystko jest niesprawiedliwe? Czemu ja? Czemu? – Takie pytania zadawała sobie teraz Lucy.
Połowa życia spędzona w rozpaczy i bezradności. Najlepiej znane były jej szpitalne mury, obskrobane ściany i specyficzny zapach leków.
Brązowooka opadła na łóżko i zamknęła oczy, powoli zasypiając..
*
Obudziła się wieczorem, zapomniała o swoich obowiązkach. Usłyszała krzyk. Lekko uchyliła drzwi i przysłuchiwała się wulgaryzmom napływających z ust jej matki. Bała się ,jednak po dłuższym namyśle zdecydowała się zejść.
Rodzice znów się kłócili. Lucy zeszła i podeszła do nich.
- JEST NOC! – zwróciła uwagę.
- Wynocha gówniaro. – Jude popchnął ją.
- Jude.. – Layla spojrzała na niego szczenięcym wzrokiem.
- Już kochanie, spokojnie. – mężczyzna pocałował ją w czoło i przytulił.
Tym razem w blondynce coś pękło i wyszła z salonu, udała się na przedpokój i założyła buty. Uciekła. To już nie pierwszy raz, nie wytrzymała aktorstwa ojca. Nieszczere uczucia jakimi darzył mamę, przyprawiały ją o mdłości.
Na dworze było dość ciepło ,mimo wcześniejszego deszczu. Była godzina dwudziesta druga. Udała się w stronę najbliższego sklepu, tylko po to aby usiąść na ławce. Czuła się bezpieczniej, kiedy paliło się światło. Doszła do monopolowego.
Był to mały i stary sklepik ,istniejący już za czasów komuny. W oczy rzucała się nazwa „Stasiek 24h” oświetlona jarzeniówkami. Przed sklepem jak zwykle stali pijacy. Na Heartfili nie robiły wrażenia takie osoby. Usiadła i schowała twarz w dłoniach. Głośno westchnęła. Poczuła czyjś dotyka na ramieniu. Był to Natsu.
- Siemka. – powiedział Dragneel.
- Co ty tu robisz? – spytała beznamiętnie.
- Wracam od Gray’a, a ty co tu robisz? – zaśmiał się.
- Nie wiem. – rzuciła i leniwie spojrzała na niego.
- Okej, okej.. – uśmiechnął się i usiadł koło niej.
Brązowooka co chwilę zerkała na ziemię, na niebo i znów na ziemię.
Dragneel zauważył ,że Lucy ma zabandażowaną rękę.
- A to co? – zapytał się zdziwony – Jeszcze na meczu bandaża nie miałaś.
- Zacięłam się nożem. – odpowiedziała krótko.
- Wtedy starczyłby plasterek, nie umiesz kłamać. – zaznaczył zielonooki.
- A domu nie masz? – spytała niemiło.
- A mam. – różowo-włosy wyjął telefon z kieszeni.
- Jak tam sobie uważasz. – Heartfilia dumnie zadarła nosek.
- A to co? – Natsu spojrzał ukradkiem na Lucy.
- Jak to co? – poczuła jak kolega wyprowadza ją z równowagi.
- Ej, haha. – Nastolatek przysunął się bliżej i zaczął patrzeć na nią.
- PRZESTAŃ! – zdenerwowała się.
- Jednak jesteś dziewczyną. – zażartował i uśmiechnął się.
- Spostrzegawczy jesteś.
- No pewnie.
- Nie wiem co sobie właśnie pomyślałeś ,ale..
- Dużo.
- Najwidoczniej.
- Kłamczuszko, to co się stało?
- Aha..
- Mhm.
- Dostałam..
- Jak to?
- Po Polsku nie rozumiesz?
- Rozumiem, rozumiem..
- Po prostu za późno wróciłam do domu, nie mam nawet telefonu i nie miałam jak się z kontaktować z rodzicami i tatko zgasił papierosa na mojej ręce. Chyba ,że chcesz nieprawdziwą historię usłyszeć.
- Niepotrzebnie cię zabierałem..
- Wyszło szydło z worka.
- Przepraszam cię.
Lucy wzruszyła się po tych słowach, kiedy ona usłyszała ostatnio te słowa. Nigdy.
- W porządku? – spytał Dragneel.
- Tak po prostu pierwszy raz mnie ktoś przeprosił.. Ja. – siorbnęła Heartfilia.
- Głuptasie. – chłopak słodko się uśmiechnął – Idziemy stąd. – oświadczył.
- Gdzie? – zapytała blondwłosa cała we łzach.
- Do mnie, na herbatę. – zasugerował Natsu.
- Ale..
- Spokojnie.
*
Szli w kompletnej ciszy, towarzyszył im powiew letniego wiatru. W końcu doszli. Natsu mieszkał w czteropiętrowym bloku. Wpisał kod do klatki i otworzył drzwi. Gestem zaprosił blondynkę ,aby weszła pierwsza.
Zielonooki mieszkał na pierwszym piętrze. Zadzwonił dzwonkiem do drzwi. W drzwiach stanęła różowo-włosa, niska kobieta.
- Mamo przyszedłem z Lucy. – oznajmił.
- Nana gdzie byłeś? – za kobietą stanęła mała dziewczynka.
Miała dwa-trzy latka, włosy miała upięte w słodkiego koka. Patrzyła się na Heartfilię swoimi czarnymi węgielkami.
- Nana? – brązowooka spojrzała pytająco na kolegę.
- Proszę! Wejdźcie. – pani Dragneel uśmiechnęła się promiennie i udała się do kuchni.
Mieszkanie było duże, ściany były pokryte drewnianymi panelami ,a podłoga mechatą wykładziną. Pokój Natsu znajdował się po prawo.
Ściany były szare i brązowe. Pokój był urządzony w stylu minimalistycznym. W rogu stało duże łóżko, a naprzeciwko niego duże biurko z laptopem. Na biurku był syf, milion kubków, zeszyty, ubrania, papierki i talerzyki.
- Sorki za syf.. – Chłopak podrapał się po głowie.
- To nic. – palnęła i rozejrzała się po jego pokoju.
Do pomieszczenia wbiegła młodsza siostra różowo-włosego.
- Nana, mama woła. – oświadczyła i wybiegła.
- Idziemy do kuchni, chodź. – powiedział i udał się z Lucy do kuchni.
Kuchnia była duża, nowoczesna i ładna. Na środku stał stół z paroma krzesłami.
Mama Dragneela postawiła na stół dwie herbaty.
- To dla was, Natsu nie siedź za długo ,bo jutro masz szkołę. – oznajmiła i wyszła.
- Siadasz? – zapytał chłopak i spojrzał na długowłosą.
- Tak.. – mruknęła i usiadła.
- Przeszkadza ci moja siostra? – spojrzał na Heartfilię i usiadł.
- No ,nie.
- No to git.
- Twoja mama jest uprzejma.
- Wiem, heh.. uwielbiam ją. Ona i niunia są dla mnie najważniejsze.
- A tata?
- Zgredek? No też.
- Nie jesteś zmęczony? – spojrzała na niego i wzięła łyk herbaty.
- Trochę.
- Może już pójdę?
- Przestań, jesteśmy przyjaciółmi.
- Natsu?
- Lucy?
- Dziękuję.. – uśmiechnęła się lekko.
- Nie wiem za co ,ale proszę. – odwzajemnił uśmiech.
- Wiesz.. – zaczęła mówić.
- Ej ja idę zdjąć soczewki ,bo mnie oczy niemiłosiernie pieką.. – powiedział szybko i poszedł do łazienki.
Po chwili wrócił.
- Nosisz soczewki? – spytała.
- No tak jakoś wyszło ,że muszę bo bez niezbyt dobrze widzę. – odpowiedział.
- Ooo. – zdziwiła się.
- Taki tam szczegół.
- Skoro tak uważasz.
- Ehhhh.. – westchnął.
- Nana, obejrzyj ze mną baje! – krzyknęła młodsza siostra.
- Nie będziesz miała nic przeciwko, jak pójdziemy do mojego pokoju i obejrzymy z nią ta bajkę?
- Obojętnie.
Obydwoje wstali i poszli z siostrą Dragneel’a do jego pokoju.
- Niuńka, włączysz nam baje? – spytał zielonooki.
- Tiak. – niuńka włączyła bajkę.
Wszyscy usiedli na łóżko i oparli się o ścianę. Młodsza siostra siedziała przytulona do brata. Blondynka siedziała obok.
- Jak ma na imię twoja siostra?
- Diana.
- Ładnie.. – stwierdziła nastolatka i spojrzała na jego siostrę.
Resztę bajki spędzili w ciszy. W końcu dziewczynka, a w raz z nią niespodziewanie brązowooka. Różowo-włosy nie chciał jej budzić. Wyglądała naprawdę słodko. Chciał ją dotknąć, bał się konsekwencji. Wolał nie ryzykować.
Po godzinie obudziła się.
- Na..tsu? – mruknęła w połowie śpiąca.
Chłopak siedział przed komputerem, z telefonem w ręku. W dodatku na biurku leżał jeszcze tablet ,z którego co jakiś czas korzystał.
- Idę do domu. – oznajmiła blondwłosa.
- Samej cię nie puszczę.
- Bez przesady..
- Mój tata nas odwiezie i tak ma nocną zmianę, nie zaszkodzi mu.
- Okej..

Halo, halo .. dzisiaj tak na szybko. Nie chce mi się! Sorki ,że nie dodawałam ale szkoła i wyjścia mnie męczą ;// i w dodatku zaraz znów szkoła, zarżnę się! Eh.. Pozdrawiam c:

czwartek, 6 marca 2014

5.Mecz i propozycja.



*
Obydwoje się ubrali i wyszli.
- Puść mnie. – zauważyła ,że mimowolnie chłopak trzyma ją za rękę.
- No tak. – ocknął się i puścił ją.
- Tooo emm.. – zaczął mówić, lecz nie wiedział co powiedzieć.
- Nie wiem. – rzuciła i spojrzała na jezdnię.
Dragneel znów wyjął telefon z kieszeni i zaczął pisać. Heartfilia widząc co robi Natsu ,przewróciła oczyma.

- Ej. – oderwał się od pisania i spojrzał na blondynkę.
- Tak? – burknęła i przystanęła.
- Podoba ci się szkoła? – rzucił zielonooki i również przystanął.
- Szkoła jak szkoła. – opowiedziała chłodno.
- Ehh.. a nauczyciele, nie wiem, szkoła jako budynek? – westchnął i zaczął iść dalej.
- Nie mam zdania na temat, więc. – skontrowała i wzruszyła ramionami.
- Ok…
- Może ty się wypowiesz? – zapytała ironicznie.
- Dobrze, sam nie wiem bo połowę lekcji przesypiam, a tak to no to gówno, buda, a facet od chemii to rudy Trynkiewicz. – skomentował i zaczął wymachiwać rękoma we wszystkie strony świata.
Brązowooka puknęła się w czoło i westchnęła głośno.
- Nie wiem.. – mruknął Natsu.
- Niestety ja też nie wiem o co ci chodzi. – powiedziała.
Przez resztę drogi towarzyszyła im idealna cisza. Różnili się od siebie. Ona małomówna, oschła i znudzona całym życiem. On, zawsze w centrum uwagi, gadatliwy i radosny.
*
W końcu doszli, ich oczom ukazał się spory zadaszona hala sportowa. Dragneel przyspieszył tempo, po chwili Lucy również przyspieszyła.
- To tutaj. – Dragneel otworzył blondynce drzwi.
- Pierwszy wejdź. – wskazała i zrobiła krok w tył.
- Okeeeej – wszedł, a zanim Heartfilia.
Korytarz Hali był ogromny, beżowe ściana i lakierowana jasna podłoga, a po boku porozstawiane różne sprzęty sportowe. Obiekt był czynny do późna, a każdy kto tylko interesował się sportem ,czy grał na poważnie, przychodził tu. Co miesiąc odbywały się tu mecze, cieszące się sporym zainteresowaniem. Różowo-włosy grał w drużynie piłki nożnej jako bramkarz.
Nigdy nie przepuścił piłki i nie dawał za wygraną. Cieszył się uznaniem wśród kolegów i trenerów. W dziedzinie sportu był utalentowany.
- Tylko po co ci tu JA? – spytała kładąc nacisk na słowa.
- Wyglądasz na taką ,która się ciągle nudzi ,więc cokolwiek od życia można mieć. Po za tym wejściówkę masz za darmo, powiem trenerowi ,a on się zgodzi. Wystarczy? – oznajmił.
- Wybacz, po polsku nie rozumiem. – odpowiedziała kpiąco.
Natsu nie zwrócił uwagi na słowa koleżanki i podszedł do swojego trenera.
- o Natsu! – trener zauważył nadchodzącego nastolatka.
- Trenerze, można załatwić miejsca na trybunach dla koleżanki? – Dragneel wskazał palcem na „nieobecną” blondynkę.
- Jasne, przebierz się w strój zaraz i zmykaj na rozgrzewkę. – skwitował mężczyzna.
- No to fajnie. – uśmiechnął się i podszedł do Lucy.
- Już masz załatwione miejsce, a ja się przebiorę. – oświadczył i poszedł do szatni.
- Ok, ok – burknęła i stanęła przed wejściem na trybuny.
*
Zielonooki wszedł do szatni i podszedł do swojej szafki.
- Siema Natsu! – krzyknął Redfox.
- Hej, hej – odpowiedział i zdjął koszulkę ukazując jego umięśniony i wyrzeźbiony brzuch.
- Co tak późno? – spytał zdziwiony czerwonooki.
- Jadłem obiad. – odparł i po chwili się przebrał.
- No coś tam mi przez telefon o tym pieprzył Gray.. – bąknął Gajeel i usiadł na ławce.
- Mniejsza z tym. – mruknął i przejechał ręką po swojej różowej czuprynie.
- Taj, tak! – zaśmiał się kruczowłosy.
- Ja idę, bo czeka na mnie.. – szepnął i wyszedł z szatni.
- Czekałam. – stwierdziła beznamiętnie.
- Wiem. – uśmiechnął się nastolatek – Chodź.
- Ok. – burknęła i spojrzała na kolegę.
Dragneel zaprowadził brązowooką na trybuny, pokazał jej gdzie ma usiąść. Na boisku niektórzy się rozgrzewali, a na trybuny przybywało ludzi. Mecz miał zacząć się o szesnastej dwadzieścia. Blondynka usiadła.
- A i jeden mały szczegół, tu jest cholernie zimno. – rzekł.
- Nie dbam o to. – blondynka zignorowała obecność Dragneel’a i zaczęła się rozglądać.
- No to nic. – dmuchnął i z plecaka wyjął swoją bluzę, po czym rzucił ją Lucy. – Masz.
- Nie chcę. – skontrowała.
- Masz.
- Nie.
Natsu podszedł do nastolatki i zarzucił na jej plecy bluzę.
- Nie mam kasy na płacenie twoich leków jak się przeziębisz. – powiedział i odszedł.
Heartfilia zignorowała gest kolegi i przymrużyła oczy.
*
Różowo-włosy pobiegł na boisko i zaczął się rozgrzewać.
- Siema. – przywitał się nastolatek.
- No wreszcie! – krzyknął uradowany Gray.
- Masz robaki w tyłku? – spytał drwiąco zielonooki.
- Widzę z kim przyszedłeś! – Fullbuster wskazał na siedzącą i półprzytomną dziewczynę.
- Potrzebujesz jakiegoś sensownego tłumaczenia? – zapytał.
- I czemu ma twoją bluzę?, ah.. – zamyślił się kruczowłosy i rozgrzał nadgarstki.
- Straciłem resztki godności.. – zażartował ciemnooki.
- Serio.
- Tia.. – burknął chłopak i zaczął rozgrzewać nogi.
- Ta Lucy jest w półprzytomna, blada i wychudzona. A w dodatku chamska, nie sądzisz? – wygadał kruczowłosy.
- Mniejsza z tym. Z kim dzisiaj gramy?
- Sam nie wiem, a czemu ty tego nie wiesz?! – zapytał pretensjonalnie Gray.
- Ojej.
- Bla, bla, bla jak baba. – czarnowłosy przewrócił oczami i zaczął zabawnie gestykulować.
Na boisko przyszedł trener, a wszyscy chłopcy ustawili się w szeregu.
- Dobry. – powiedział głośno mężczyzna.
- Dzień dobry. – opowiedział „męski chór”.
- Zróbcie dwa kółka dookoła boiska i już wam wystarczy. – oświadczył.
Jak powiedział tak uczynili.
Na mecz przyszło od grona osób, na prawo od Lucy siedział gruby, łysy i nadpobudliwy mężczyzna, zaś na lewo wytapetowana gimnazjalistka , która co chwilę spoglądała ,a to na telefon ,a to na boisko. W tę i z powrotem.
*
Na zegarze wybiła szesnasta dwadzieścia, wszędzie było słychać hałasy kibiców i ich trąbek, kołatek. Nagle zabłysnęło jasne światło reflektorów, zaczął się mecz. Podekscytowani kibice zaczęli krzyczeć donośniej, dopingowali swoje drużyny.
Lucy uważnie śledziła wzrokiem piłkarzy, po pewnym czasie rozluźniła się i zachłannie oglądała mecz. Drużyna w której był Natsu prowadziła trzy do jednego. Dragneel był skoncentrowany na grze, nic nie mogło mu przeszkodzić. Wiedział ,że od niego zależy wygrana. Za każdym razem idealnie bronił bramki przed strzeleniem gola – jak na bramkarza przystało.
Podniecone dziewczęta krzyczały na widok piłkarzy. A mężczyźni krzyczeli dodając otuchy chłopakom. Minęła pierwsza połowa meczu, a wszyscy mieli pięć minut przerwy. Przy wejściu do szatni stała grupka dziewcząt czekająca na Natsu. Różowo-włosy nie zwrócił na nie uwagi i poszedł się napić.
W pośpiechu wziął jeden szybki łyk wody i pobiegł do Heartfili.
- I jak? – zapytał zdyszany.
- Nic specjalnego. – palnęła.
- Na pewno! – zaśmiał się i ukazał swoje śnieżnobiałe „kły”.
Blondynka głośno westchnęła.
- Ja lecę, bo zaraz druga połówka meczu! – rzucił i pobiegł do swojej drużyny.
Trener podszedł do chłopaków.
- Świetna robota! – oznajmił.
- A jak! – dodał Redfox i napił się wody.
Natsu siedział na ławce, podszedł do niego Gray.
- Zmęczony? – zapytał sarkastycznie Fullbuster.
- I to ma mnie zmęczyć? – Dragneel spojrzał na niego dumnie.
- Chłopaki czas się zbierać! – krzyknął trener, a jak na zawołanie wstali i wyszli.
Tłum skandował co raz głośniej, sędzia zagwizdał. Druga połowa meczu zaczęła się, tym razem przeciwnicy zdobyli gola, jednak po chwili jednak po chwili Gajeel strzelił gola, tym samym prowadząc i zwiększając wygrane drużyny.
*
Drużyna w której był Natsu wygrała pięć do dwóch. Było to ich zwycięstwo. Tłum wstał i skakał śpiewając, hucząc i dodając otuchy swoim piłkarzom. Wszyscy się rozeszli. Blondynka wyszła przed halę i czekała na zewnątrz na kolegę. Była już godzina siedemnasta, a jej nadal nie było w domu. Spodziewała się surowego wyroku i bolesnej kary cielesnej. Mimo wszystko.. uległa i świetnie się bawiła. Co prawda nie była towarzyska, nie była gadatliwa ,ani energiczna. Pierwszy raz obejrzała rywalizację sportową na żywo.
Zielonooki przebrany już, wyszedł z budynku, w tym czasie rozmawiając z Gajeel’em.
- Ej gdzie Gray? – zapytał czerwonooki.
- Wcześniej się zawinął, bo by miał opierdziel. – rzekł.
- Aaa, mamuśka. – skojarzył Gajeel i po chwili spojrzał na Heartfilię.
- Mamy nie oszukasz.
- Tak, tak.. – mruknął Gajeel zapatrzony w Lucy – Ej Natsu, ty przyszedłeś z nią? – dopytał.
- Nooo… tak. – stwierdził pod dłuższym namyśle Natsu.
- Wygląda jak duch.
- Gray to samo gadał..eh.
- No, ale to nieprawda?
- Prawda! Już.. ok.
- Natsuuuuuuu! – krzyknęła jedna z grupki nastoletnich dziewczyn.
- Zaczęło się. – powiedział drwiąco długowłosy i stanął.
- Natsuuuu co tam? – spytała ciągnąc nastolatka.
- Nic, spieszy mi się. Napiszę do ciebie. – uśmiechnął się.
- Wcale nie jesteś taki dostępny! – wygadał Redfox.
- Ej…
- Kup se klej. – skontrował nastolatek.
Dziewczyna po chwili odeszła, a Dragneel podszedł do czekającej Lucy.
- I?
- J? – zapytała blondynka.
- Odprowadzę, cię co? – zaproponował.
- Wrócę sama. – powiedziała beznamiętnie i spojrzała na niego znacząco.
- A jak się zgubisz?
- Też może być..
- asdhasjdhasjdh, nie słyszę.
Brązowooka przewróciła oczyma i ruszyła w stronę domu, po chwili Natsu wyprzedził ją i stanął przed nią. Spojrzał w jej bystre oczy.
- Nie rozumiem? – zapytała retorycznie.
- A jak cię porwą? Będę miał coś na sumieniu!
- Mogę mnie i zgwałcić albo zabić. Owszem nie będziesz miał, zapomnisz.
- Nie było ci zimno?
Dziewczyna zignorowała jego pytanie.
- HALO! – przybliżył się do niej.
- Mówi agent 007.
- No nic. – zrezygnował
Szli w ciszy, deszcz już przestał padać i znów zrobiło się ciepło. Cisze przerwała Lucy.
- Mam do ciebie pytania. – oznajmiła.
- Tak?
- Czemu bezcelowo zabierasz mnie na mecz i teraz odprowadzasz?
- Cooo.. – zaśmiał się.
Oburzona blondynka skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Nie wyzywam ,ani nie obrażam ludzi póki ich nie poznam, to zależy..
- Jeszcze trafię na twoją czarną listę.
- Okaże się, wystarczyłoby gdybyś się uśmiechnęła.
- Nie zależy mi na czyjejś uwadze.
- Masz trudny charakter..
- Myślisz ,że nie wiem?
- Wydaje mi się ,że po prostu coś ci leży na sercu. Kto normalny jest tak cięty i aspołeczny?
- Nie wytykaj mi błędów, spójrz na siebie.
- Opowiedz.
- Ale co?
- Doskonale wiesz.
- Nie muszę.
- Musisz.
- Wydaje mi się ,że nie powinnam ci o tym mówić..
- No mów.
- Nie.
- Mówwwww.
- I tak mi to obojętne. – przyznała się Heratfilia.
- Zamieniam się w słuch. – rzekł.
- Nie daję sobie rady, boje się Cany. To może być śmieszne, ale przeraża mnie. Chce być silna, mimo tego uświadamiam sobie jak na straconej pozycji jestem, odkąd tylko żyję. To jest tak ,że ja się boje jej wybuchowego charakteru.. to ,że mnie uderzy, opluje czy cokolwiek to nic. Nie wiem, rozumiesz.. Gdzie jest tego sens? – zwierzyła się i schowała twarz w dłoniach.
- Zostańmy przyjaciółmi. – stwierdził.
- Co? – mruknęła i osłupiała – Chory jesteś na głowę?! Psychicznie chory? – uniosła się.
- No może być. Okej przyjaciółko, ja lecę bo już prawie dziewiętnasta. – Natsu uśmiechnął się i odszedł w stronę swojego domu machając jej.
*
Blondynka doszła do domu. Nie mogła uwierzyć w słowa Dragneel’a. On, jej przyjacielem? Przecież to było absurdalne, dziwne i chore. Zapukała do drzwi.
Drzwi otworzyła jej zdenerwowana matka.
- Lucy?! – Layla złapała ją za rękę.
- Tak? – spojrzała z obojętnością na mamę.
- Czemu jesteś tak późno? – zapytała zmartwiona.
- Od kiedy się tym przejmujesz?..
*


 KONIEC SAGI I