piątek, 21 marca 2014

6.Uśmiech.



- Lucy? – matka spojrzała pytająco na córkę.
- Mamo? – zdziwiła się.
- Musimy poważnie porozmawiać. – oznajmiła z powagą na twarzy.
- Nie mam ochoty. – odparła i popchnęła mamę.
- Jude! – krzyknęła zrozpaczona Layla.
- Zaczęło się.. – burknęła i podeszła do mamy.
Ojciec Heartfilli jak furiat wyszedł z gabinetu i wytargał młodą Heartfilię za włosy.
- Żebyśmy się źle nie zrozumieli to za to ,że szlajasz się po dworze. To źle o tobie świadczy, rujnujesz moją reputację. – wycedził pan Heartfilia przez zęby.
- I co jeszcze powiesz? – zapytała ironicznie i zrobiła krok w tył.
- Nie skończyłem, jeszcze raz zaczniesz pyskować gówniaro ,a porozmawiamy inaczej. – zagroził jej.
- Pies, który głośno szczeka, nie gryzie. – skontrowała Lucy.
- JESZCZE KURWA RAZ, JEDEN RAZ BĘDZIESZ PYSKOWAĆ TO CIĘ ZAJEBIE! – krzyknął cały czerwony.
Jude podszedł do niej i złapał ją za rękę. Wypuścił dym papierosa z ust, przez co blondynka zaczęła się krztusić.
- Przestań.. – powiedziała delikatnie.
- Kiedy dziecko jest nieposłuszne, jestem zmuszony je ukarać. – zadrwił i wyjął papierosa z ust.
- Tato..? – spojrzała pytająco na rodziciela.
Zanim się zorientowała poczuła coś topiącego jej skórę. Był to jego papieros. Heartfilia z bólu osunęła się na ziemię. Pan Heartfilia z tupetem rzucił papierosa na kafelki i wrócił do gabinetu. Zapanowała cisza. Brązowooka zaczęła łkać.
- Nie rozumiem, za co to?! – spytała z pretensjonalnym tonem.
- Nie szanujesz mnie. – odpowiedziała beznamiętnie Layla.
- A ty tylko pragniesz mojej krzywdy. – stwierdziła i zacisnęła pięści.
- Wyjdź. – oznajmiła matka.
Heartfilia przewróciła czekoladowymi oczyma i pobiegła do łazienki. Mocno trzasnęła drzwiami Oparła się o drzwi. Po chwili podwinęła koszulkę i zaczęła liczyć blizny. Dwie na brzuchu, na ramieniu, nadgarstek i ręka. Blondynka podeszła do lustra i spojrzała na swoje marne ciało, było jej widać żebra. Nie jadała często, w dodatku nadal nie do końca wyzdrowiała.
Czy była taka obojętna i sceptyczna? Przynajmniej dobrze grała. Wewnątrz niej rozpętało się piekło. Mogła sobie zadawać kolejne rany, płakać. Poległa.
Poprawiła bluzkę i wyjęła z apteczki wodę utlenioną i bandaż. Samodzielnie przemyła ranę i zabandażowała ją. Nigdy nie doznała takiego bólu, jak ten przed chwilą.
- Ajj.. – syknęła.
W łazience siedziała jeszcze przez dłuższą chwilę. W końcu wyszła. Jej oczy były spuchnięte, a policzki przyozdabiały czerwone rumieńce. Opornie weszła po schodach na górę i wróciła do swojego pokoju.
- Czemu to tak boli? – zapytała samą siebie blondynka.
Czemu wszystko jest niesprawiedliwe? Czemu ja? Czemu? – Takie pytania zadawała sobie teraz Lucy.
Połowa życia spędzona w rozpaczy i bezradności. Najlepiej znane były jej szpitalne mury, obskrobane ściany i specyficzny zapach leków.
Brązowooka opadła na łóżko i zamknęła oczy, powoli zasypiając..
*
Obudziła się wieczorem, zapomniała o swoich obowiązkach. Usłyszała krzyk. Lekko uchyliła drzwi i przysłuchiwała się wulgaryzmom napływających z ust jej matki. Bała się ,jednak po dłuższym namyśle zdecydowała się zejść.
Rodzice znów się kłócili. Lucy zeszła i podeszła do nich.
- JEST NOC! – zwróciła uwagę.
- Wynocha gówniaro. – Jude popchnął ją.
- Jude.. – Layla spojrzała na niego szczenięcym wzrokiem.
- Już kochanie, spokojnie. – mężczyzna pocałował ją w czoło i przytulił.
Tym razem w blondynce coś pękło i wyszła z salonu, udała się na przedpokój i założyła buty. Uciekła. To już nie pierwszy raz, nie wytrzymała aktorstwa ojca. Nieszczere uczucia jakimi darzył mamę, przyprawiały ją o mdłości.
Na dworze było dość ciepło ,mimo wcześniejszego deszczu. Była godzina dwudziesta druga. Udała się w stronę najbliższego sklepu, tylko po to aby usiąść na ławce. Czuła się bezpieczniej, kiedy paliło się światło. Doszła do monopolowego.
Był to mały i stary sklepik ,istniejący już za czasów komuny. W oczy rzucała się nazwa „Stasiek 24h” oświetlona jarzeniówkami. Przed sklepem jak zwykle stali pijacy. Na Heartfili nie robiły wrażenia takie osoby. Usiadła i schowała twarz w dłoniach. Głośno westchnęła. Poczuła czyjś dotyka na ramieniu. Był to Natsu.
- Siemka. – powiedział Dragneel.
- Co ty tu robisz? – spytała beznamiętnie.
- Wracam od Gray’a, a ty co tu robisz? – zaśmiał się.
- Nie wiem. – rzuciła i leniwie spojrzała na niego.
- Okej, okej.. – uśmiechnął się i usiadł koło niej.
Brązowooka co chwilę zerkała na ziemię, na niebo i znów na ziemię.
Dragneel zauważył ,że Lucy ma zabandażowaną rękę.
- A to co? – zapytał się zdziwony – Jeszcze na meczu bandaża nie miałaś.
- Zacięłam się nożem. – odpowiedziała krótko.
- Wtedy starczyłby plasterek, nie umiesz kłamać. – zaznaczył zielonooki.
- A domu nie masz? – spytała niemiło.
- A mam. – różowo-włosy wyjął telefon z kieszeni.
- Jak tam sobie uważasz. – Heartfilia dumnie zadarła nosek.
- A to co? – Natsu spojrzał ukradkiem na Lucy.
- Jak to co? – poczuła jak kolega wyprowadza ją z równowagi.
- Ej, haha. – Nastolatek przysunął się bliżej i zaczął patrzeć na nią.
- PRZESTAŃ! – zdenerwowała się.
- Jednak jesteś dziewczyną. – zażartował i uśmiechnął się.
- Spostrzegawczy jesteś.
- No pewnie.
- Nie wiem co sobie właśnie pomyślałeś ,ale..
- Dużo.
- Najwidoczniej.
- Kłamczuszko, to co się stało?
- Aha..
- Mhm.
- Dostałam..
- Jak to?
- Po Polsku nie rozumiesz?
- Rozumiem, rozumiem..
- Po prostu za późno wróciłam do domu, nie mam nawet telefonu i nie miałam jak się z kontaktować z rodzicami i tatko zgasił papierosa na mojej ręce. Chyba ,że chcesz nieprawdziwą historię usłyszeć.
- Niepotrzebnie cię zabierałem..
- Wyszło szydło z worka.
- Przepraszam cię.
Lucy wzruszyła się po tych słowach, kiedy ona usłyszała ostatnio te słowa. Nigdy.
- W porządku? – spytał Dragneel.
- Tak po prostu pierwszy raz mnie ktoś przeprosił.. Ja. – siorbnęła Heartfilia.
- Głuptasie. – chłopak słodko się uśmiechnął – Idziemy stąd. – oświadczył.
- Gdzie? – zapytała blondwłosa cała we łzach.
- Do mnie, na herbatę. – zasugerował Natsu.
- Ale..
- Spokojnie.
*
Szli w kompletnej ciszy, towarzyszył im powiew letniego wiatru. W końcu doszli. Natsu mieszkał w czteropiętrowym bloku. Wpisał kod do klatki i otworzył drzwi. Gestem zaprosił blondynkę ,aby weszła pierwsza.
Zielonooki mieszkał na pierwszym piętrze. Zadzwonił dzwonkiem do drzwi. W drzwiach stanęła różowo-włosa, niska kobieta.
- Mamo przyszedłem z Lucy. – oznajmił.
- Nana gdzie byłeś? – za kobietą stanęła mała dziewczynka.
Miała dwa-trzy latka, włosy miała upięte w słodkiego koka. Patrzyła się na Heartfilię swoimi czarnymi węgielkami.
- Nana? – brązowooka spojrzała pytająco na kolegę.
- Proszę! Wejdźcie. – pani Dragneel uśmiechnęła się promiennie i udała się do kuchni.
Mieszkanie było duże, ściany były pokryte drewnianymi panelami ,a podłoga mechatą wykładziną. Pokój Natsu znajdował się po prawo.
Ściany były szare i brązowe. Pokój był urządzony w stylu minimalistycznym. W rogu stało duże łóżko, a naprzeciwko niego duże biurko z laptopem. Na biurku był syf, milion kubków, zeszyty, ubrania, papierki i talerzyki.
- Sorki za syf.. – Chłopak podrapał się po głowie.
- To nic. – palnęła i rozejrzała się po jego pokoju.
Do pomieszczenia wbiegła młodsza siostra różowo-włosego.
- Nana, mama woła. – oświadczyła i wybiegła.
- Idziemy do kuchni, chodź. – powiedział i udał się z Lucy do kuchni.
Kuchnia była duża, nowoczesna i ładna. Na środku stał stół z paroma krzesłami.
Mama Dragneela postawiła na stół dwie herbaty.
- To dla was, Natsu nie siedź za długo ,bo jutro masz szkołę. – oznajmiła i wyszła.
- Siadasz? – zapytał chłopak i spojrzał na długowłosą.
- Tak.. – mruknęła i usiadła.
- Przeszkadza ci moja siostra? – spojrzał na Heartfilię i usiadł.
- No ,nie.
- No to git.
- Twoja mama jest uprzejma.
- Wiem, heh.. uwielbiam ją. Ona i niunia są dla mnie najważniejsze.
- A tata?
- Zgredek? No też.
- Nie jesteś zmęczony? – spojrzała na niego i wzięła łyk herbaty.
- Trochę.
- Może już pójdę?
- Przestań, jesteśmy przyjaciółmi.
- Natsu?
- Lucy?
- Dziękuję.. – uśmiechnęła się lekko.
- Nie wiem za co ,ale proszę. – odwzajemnił uśmiech.
- Wiesz.. – zaczęła mówić.
- Ej ja idę zdjąć soczewki ,bo mnie oczy niemiłosiernie pieką.. – powiedział szybko i poszedł do łazienki.
Po chwili wrócił.
- Nosisz soczewki? – spytała.
- No tak jakoś wyszło ,że muszę bo bez niezbyt dobrze widzę. – odpowiedział.
- Ooo. – zdziwiła się.
- Taki tam szczegół.
- Skoro tak uważasz.
- Ehhhh.. – westchnął.
- Nana, obejrzyj ze mną baje! – krzyknęła młodsza siostra.
- Nie będziesz miała nic przeciwko, jak pójdziemy do mojego pokoju i obejrzymy z nią ta bajkę?
- Obojętnie.
Obydwoje wstali i poszli z siostrą Dragneel’a do jego pokoju.
- Niuńka, włączysz nam baje? – spytał zielonooki.
- Tiak. – niuńka włączyła bajkę.
Wszyscy usiedli na łóżko i oparli się o ścianę. Młodsza siostra siedziała przytulona do brata. Blondynka siedziała obok.
- Jak ma na imię twoja siostra?
- Diana.
- Ładnie.. – stwierdziła nastolatka i spojrzała na jego siostrę.
Resztę bajki spędzili w ciszy. W końcu dziewczynka, a w raz z nią niespodziewanie brązowooka. Różowo-włosy nie chciał jej budzić. Wyglądała naprawdę słodko. Chciał ją dotknąć, bał się konsekwencji. Wolał nie ryzykować.
Po godzinie obudziła się.
- Na..tsu? – mruknęła w połowie śpiąca.
Chłopak siedział przed komputerem, z telefonem w ręku. W dodatku na biurku leżał jeszcze tablet ,z którego co jakiś czas korzystał.
- Idę do domu. – oznajmiła blondwłosa.
- Samej cię nie puszczę.
- Bez przesady..
- Mój tata nas odwiezie i tak ma nocną zmianę, nie zaszkodzi mu.
- Okej..

Halo, halo .. dzisiaj tak na szybko. Nie chce mi się! Sorki ,że nie dodawałam ale szkoła i wyjścia mnie męczą ;// i w dodatku zaraz znów szkoła, zarżnę się! Eh.. Pozdrawiam c:

7 komentarzy:

  1. Nareszcie rozdział!!! Jupi!!!

    Rany, ojciec Lucy jest straszny... A matka - szkoda gadać... Nie wiem, jaki rodzic może znęcać się nad dzieckiem, a drugi na to patrzeć??? Nie mieści mi się to w głowie po prostu!!! To jest straszne!!!

    Najwspanialsze, że Natsu i Lucy zostali przyjaciółmi ;). Nareszcie moje ukochane NaLu!!! I ta jego rodzina :). Niuńk, Zgredek i Mama :D. Wspaniali są :). Lucy pewnie marzyła od zawsze o takiej rodzinie. Mam nadzieję, że Natsu pomoże się jej uwolnić od despotycznych i apodyktycznych rodziców.

    Ślę wenę, mając nadzieję, ze rozdział się ukaże, całkiem niebawem :).
    Pozdrawiam :D.

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże, Boże *-* ale się cieszę!
    Ciągle zaglądam na tego bloga mając nadzieję, że będzie nowy rozdział! I jest *-* *-*

    Rozdział wspaniały jak zawsze! :D Matka Lucy jest.. Eh. Nie będę tu przeklinała xD Powiem ładnie, że Layla i Jude są patologicznymi rodzicami >.< boziu, biedna Lucy, tyle blizn.. Eeeh.. Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam, że Natsu i Lucy się spotkają! Przeznaczenieee~
    Lucy zaczyna już mówić o swoich problemach Natsu. Ojj *-*
    Diana! <3 chyba ją polubiłam.. Za to, że włączyła baję, Lucy usnęła a Natsu Chciał ją dotknąć jahahahaha *0* nalu, nalu, wszędzie naluu! No,no..
    I jestem ciekawa czy Natsu pomoże Lucy w jej ",rodzinno-patalogicznych-problemach" XD
    Natsu taaaaki słooooooodki! <3
    Czekam na kolejny rozdział. Życzę weny, i czasu. Pozdraaawiam! ^*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie się doczekałam rozdziału! *O*
    Jak zawsze świetny rozdział, ale dlaczego taki krótki? XD
    Życie Lucy jest zadziwiająco podobne do mojego o_O Nieważne... x_x
    Ta matka Luśki to jakaś... SZKODA GADAĆ! >.<
    Tak jak napisała Hope Die powyżej: "Layla i Jude są patologicznymi rodzicami" ._.
    Biedna Lucynka, tyle blizn na ciele... ;//
    Mam nadzieję, że Natsu jej pomoże :)... z resztą już pomaga ;D
    JEST STRASZNIE DUŻO NALUUUUUU ACH <33
    Dodawaj jak najszybciej 7 rozdział, please xD
    Pozdrawiam i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham tego bloga *w*
    Czytam go od niedawna, ale po prostu nie mogę się oderwać. Super rozdział :D Z niecierpliwością czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy będzie następny rozdział??

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałeś/aś dominowany/a do Liebster Blog Award! Więcej na moim blogu: http://the-vampire-nalu.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam za błąd XD
    nominowany* : D

    OdpowiedzUsuń