*
W dzisiejszych czasach panuje powszechna
znieczulica społeczna. Lucy pochodzi z bogatego domu, pełnego konfliktów i
nieporozumień.
Rodzinny dom Heartfili, nie słynący z niczego
dobrego, jest pełen goryczy i nostalgii.
Sama córka jest ofiarą przemocy ojca i jego
dyktatury. Ostry reżim. Wojskowe traktowanie to codzienność, kiedy coś jest nie
pomyśli, ojciec podejmuje najgorsze środki wychowania. Środki drastyczne,
niecenzuralne i „szorstkie”.
Dziś Lucy rozpoczyna naukę w średniej szkole.
Obawia się odrzucenia ze względu na jej wygląd zewnętrzny. Nie dbała o siebie.
Obgryzione paznokcie, niewyregulowane brwi. Do tego ubiór, fatalny. Zawsze
nosiła golfy, dziś już niemodne. I te zwykłe halówki – targówki. Przecież było
ją stać na normalne ubrania, więc dlaczego nosiła takie? A włosy? Jeszcze
gorsze, rozdwojone końcówki, tłuszcz na głowie. Gorszego początku szkoły żadna
nastolatka nie mogłaby by sobie wyobrazić.
*
Blondynka wstała dziś dość wcześnie. Miała więcej
czasu na naszykowanie się. Zaraz po przebudzeniu się jej pierwszą czynnością
była poranna toaleta. Nie zajmowała jej dużo czasu, wówczas gdy innym
dziewczynom całe trzydzieści pięć minut, jej jedynie pięć. Uczesała włosy w
nieschludnego kucyka, umyła zęby i ręce. Następnie się przebrała w zwykłą białą
koszulę z długi rękawem i czarne sztruksowe spodnie. Była w zasadzie gotowa do
wyjścia.
Zeszła na dół na śniadanie, nienawidziła jeść
posiłków z rodziną wiedząc jak to może się skończyć. Blondynka usiadła i
zaczęła jeść to co miała pod nosem bez większych namysłów.
Jak zwykle przy stole panowała nerwowa atmosfera i
grobowa cisza, nikt z nikim nie rozmawiał. Od czasu do czasu można było
usłyszeć „dziękuje”. Śniadaniem zajmowała się sprzątaczka – kucharka, która
dostawała pokaźną pensję za wykonywaną pracę.
- Dziękuję – Lucy przytaknęła głową i udała się na
przedpokój.
Ojciec zagracił córce drogę, złapał ją za
nadgarstek i uderzył w brzuch. Upadła na kafelki w kuchni.
- Brak ci manier przy stole – powiedział
ironicznie i odszedł.
Blondynka jęknęła z bólu. Znów dostała. Był to
dość łagodny wymiar „kary” ze strony ojca, kiedy indziej bił ją pasem albo
gasił papierosa na jej rękach.
Gdy ból ustał udała się na przedpokój by założyć
buty i wyjść.
- Wychodzę – rzuciła na odchodne i wyszła z domu.
Na dworze było dość gorąco, mimo schyłku lata
upały wciąż dopisywały. Lucy miała krótką drogę do szkoły, zaledwie siedem
minut. Po drodze do szkoły towarzyszyły jej duże i ładne domy oraz ogród
botaniczny.
Szkoła znajdowała się centrum Katowic, ani
nowoczesna ,ani przestarzała. Zwykłe liceum z orlikiem. Budynek był spory i
sprawiał wrażenie opuszczonego, tynk pomalowany beżowym akrylem gdzieniegdzie
odpadał. Do tego zacieki powstał w wyniku deszczu, i duże okna ,a na nich
powieszone zdobione firanki które były porwane i pozaciągane. Największą uwagę
oko przykuwało do tabliczki powieszonej nad głównym wejściem szkoły. Znajdował
się na niej adres.
Blondynka weszła mozolnie po schodach, rozejrzała
się dookoła budynku. Stanęła przed głównym wejściem szkoły i sprawdziła w
której klasie się znajduje.
- Klasa 1..a..b..c! – blondynka przejechała
opuszkiem palców po kartce na której znajdowała się lista uczniów.
Rozpoczęcie roku 1 klas zaczynało się dopiero o
9:30, Lucy miała jeszcze pół godziny na spokojnie zwiedzanie szkoły. Korytarz
szkolny był duży ,po lewo znajdowały się okna i kaloryfer zabudowany deskami,
zaś po prawo tablice i powieszone nad nimi donice. Dalej znajdowały się
ławeczki i sale. Po drugiej stronie znajdował się sekretariat i stołówka.
Po zadzwonieniu dzwonka drugoklasiści uroczyście
po odśpiewaniu hymnu udali się do swoich sali wraz z wychowawcami. Lucy przysiadła
na jednej z ławeczek i zaczęła się przyglądać grupce uczniów. Jeden z nich zwrócił
wzrok w stronę Heartfili i pokazał jej środkowego palca. Blondynka odwróciła
wzrok. Poczuła się nieswojo.
Nie spodziewała się takiego przywitania w nowym
środowisku, tym bardziej ,że było to bezpodstawne. – Przynajmniej według niej.
Była wrażliwa, mimo to dusiła wszystko w sobie, nie mogła pokazać swojej
słabości. Zbytnio bała się ojca. Była sama ze wszystkim od przedszkola,
prywatna szkoła, brak kolegów i koleżanek oraz reżim, ten najgorszy..
*
„Żółtodzioby”. - Tak starsi nazywali
młodszych, często zdarzały się akty przemocy wobec młodszych uczniów, w tym roku jednak
wprowadzono zmiany do szkolnego regulaminu.
Do
szkoły zaczęli się schodzić inni rekruci gimnazjów, zrobiło się głośno i
duszno.
W
tym roku nabór był bardzo duży, powstało sześć klas po trzydzieści osób. Do
klasy A mogły się dostać osoby z dobrą średnią i wynikami testów, wszystkie
klasy były profilowane.
Z
tłumu najbardziej wyróżniały się bliźniaki które się wygłupiały i zaczepiały dziewczyny.
Wyróżniał się też wysoki i muskularny blondyn który siłował się z każdym
chłopakiem. Po za tą trójką było sporo innych hałaśliwych osób.
Na
zegarze wybiła godzina dziewiąta trzydzieści, Lucy z trudnością przedostała się
przez dziki tłum na sale gimnastyczną.
Sala
gimnastyczna była spora i dość przestronna, była w złym stanie, jednak nadal
mogła funkcjonować. Beżowe ściany, lakierowana podłoga i duże okna których nie
zasłaniały brzydkie firany lecz kraty.
Na
środku stała pani dyrektor, a po bokach sali wychowawcy czekający na swoich
podopiecznych. W sali panował gwar i duchota, rozmowy ustały po zaczęciu
przemowy powitalnej przez dyrektorkę
- Szanowni
Państwo, drodzy uczniowie.
Witam
Was serdecznie na uroczystym apelu inaugurującym nowy rok szkolny 2012/2013
Rozpoczynamy
kolejny rok szkolny, mam nadzieję, że wszyscy bardzo dobrze odpoczęli w czasie
wakacji, nabrali sił i zapału do pracy, która nas wszystkich czeka.
Moi
drodzy jak w poprzednich latach w czasie wakacji staraliśmy się wykonać remonty,
aby szkoła była dla was bardziej miła, ładna i przyjazna. W klasach nie ma już
pieców kaflowych, są zamontowane nowe, piękne grzejniki. Dzięki temu będziecie
mogli uczyć się w o wiele lepszych warunkach, a czas spędzany w murach
szkoły będzie dla nas miły i owocny, w ładnym, estetycznym otoczeniu.
W
tym roku szkolnym będą również organizowane ciekawe zajęcia pozalekcyjne i koła
zainteresowań. Zorganizujemy zajęcia taneczne, koło plastyczno-techniczne,
warsztaty plastyczne, koło matematyczne, koło humanistyczne, zajęcia sportowe –
wiosłowanie na ergometrach, zajęcia karate, dodatkowe zajęcia z języka
angielskiego i niemieckiego. Będzie działało szkolne Koło Caritas, dla uczniów
klas będzie działał nadal chór „Primavera”, będą organizowane wyjazdy na basen
i zajęcia świetlicowe oraz organizowane spotkania z interesującymi ludźmi,
realizowane projekty, będziecie wyjeżdżać także na ciekawe wycieczki.
Chciałabym aby priorytetowymi zadaniami
dla Was było osiągnięcie jak najwyższych wyników w nauce zarówno z
poszczególnych przedmiotów jak i na maturze, osiąganie sukcesów w konkursach,
godne reprezentowanie naszej szkoły w każdym miejscu i sytuacji oraz rozwijanie
zainteresowań i zdolności, które przecież każdy posiada. Musicie pamiętać, że
uczniami jesteście nie tylko w szkole ale też kiedy przebywacie na boisku, na
wycieczce, czy na zabawie i obowiązują Was zawsze takie same zasady zachowania.
– przemówiła pani Dyrektor.
Odśpiewano
hymn. Klasy udały się do swoich sali. Lucy podążała za swoją wychowawczynią do
sali.
*
Sala
znajdowała się na pierwszym piętrze. Wszyscy weszli do sali i zasiedli w
ławkach. Heartfilia usiadła sama na końcu.
-
Dzzzieeeń dobry. – wydukała klasa chórem.
-
Dzień dobry, nazywam się Kaja Bosko, a uczę języka Polskiego i wiedzy o kulturze.
Będziemy się widzieć codziennie, co mnie bardzo cieszy. Chciałabym abyście byli
uważni i rozsądni. Liceum nie jest już sielanką, matura i materiał z jakim
musicie się zmierzyć jest duży i trudny. Liczę na współpracę i szacunek. Plan
lekcji należy odebrać z sekretariatu, w zeszłych latach był podawany przez nas
– nauczycieli ,jednak w tym roku szkolny regulamin i niektóre procedury
przeszły reformę. Nie mam zamiaru narzucać wam dużej ilości materiału w
pierwszym semestrze, ale skupimy się na pracy w grupach. Chcę zobaczyć jak się
dogadujecie, to tyle. Sprawdzę obecność. – wygłosiła wychowawczyni i usiadła
przy biurku.
Po sprawdzeniu listy obecności połowa rozeszła
się do domu, a niektórzy zostali jeszcze w szkole, Lucy udała się po plan
lekcji do sekretariatu ,na nieszczęście do sekretariatu była długa kolejka. W
dodatku była na samym końcu, a przed nią stały dwie głośno „myślące”
dziewczyny. Zaczęły się popychać, jedna z nich nie chcący popchnęła Heartfilię.
Blondynka niefortunnie upadła na ziemię. Poczuła ból w lewym kolanie ,mimo to w
stała i otrzepała ubrania. Nie usłyszała nawet jakiegokolwiek przepraszam.
Zdenerwowana podeszła do dziewczyn.
-
Czy w domu nie nauczyli cię mówić przepraszam? – powiedziała podirytowana
blondynka.
-
Zamknij się pizdo, nic złego ci nie zrobiłam. – odpowiedziała jedna z
dziewczyn.
-
Ja tylko mówię co myślę.. – westchnęła brązowooka i poddała się.
-
A ja robię co chcę, jeszcze się policzymy. – oświadczyła.
Na
twarzy Lucy zagościło przerażenie. Co gorsza dziewczyny z którymi przed chwilą
się pokłóciła były z jej klasy. Zastygła chwilowo w bez ruchu, jednak po chwili
ruszyła do przodu. Kolejka była mniejsza, a w końcu po dłuższym czasie udało
się jej dostać do sekretariatu.
Sekretariat
był niewielki, żółte ściany, tablica i duże biurko na którym znajdowały się
przeróżne faksy, dokumenty i inne papiery. Przy biurku siedziała kobieta w
średnim wieku o blond włosach. Na jej twarzy gościł radosny uśmiech który
idealnie podkreślał jej zielone oczy. Na pierwszy rzut oka wydała się
skrupulatną pracownicą, tak też było. Była lubiana wśród uczniów ,a także
pracowników szkoły.
Lucy
niepewnym krokiem weszła do sekretariatu.
-
Dzień dobry. – bąknęła blondynka.
-
Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – uśmiechnęła się sekretarka.
-
Chciała bym odebrać plan lekcji.. um można? – spytała Lucy.
-
Jasne, z której jesteś klasy? – zapytała.
-
1c, Lucy Heartfilia. – mruknęła nastolatka.
-
Proszę, oto on. – pracownica podała plan i ponownie się uśmiechnęła.
-
Dziękuje.. – powiedziała Heartfilia i wyszła z sekretariatu.
*
Dzień
nie zapowiadał się dobrze, upał doskwierał, a ciemnych chmur przybywało.
Spadły pierwsze krople deszczu. Lucy poczuła przyjemny chłód. Stanęła w miejscu
i zamknęła oczy. Jej piekło się dopiero zaczynało. Wiedziała o tym dobrze, ale
skąd? – Być może to jej intuicja.
Blondynka
przemoczona do suchej nitki wracała do domu, teraz nie problemem było się
zaziębić.
-
Jestem. – burknęła i szybko wbiegła po schodach do swojego pokoju.
Pokój
Lucy był nieduży. Brązowe ściany, tapczan w prawym rogu. Dalej stał telewizor.
Naprzeciwko niego znajdowała się komoda i biurko z krzesłem biurowym. Jej pokój
nie przypominał pokoju nastolatki, lecz starej baby albo dziadygi. Beznadziejny
ubiór, babciny pokój i niezadbana cera. Kwestia gustu? Kto wie..
Na
zegarze wybiła 12.
„-
tak dużo czasu, ile jeszcze będę musiała znosić to?” – pomyślała i położyła się,
spoglądała na biały sufit. Kolejny nudny dzień, kolejne konfrontacje i kolejny
dzień w piekle. Schemat codzienności. W wariatkowie miałaby lepsze traktowanie.
Nagle z transu wybudził ją głos matki.
-
Lucy czy mogłabyś wywiesić pranie?! – krzyknęła z dołu pani Heartfilia.
-
Tia.. – odpowiedziała i zeszła na dół. – Zaraz.. od kiedy.. – powiedziała sama
do siebie brązowooka.
Nastolatka
zeszła na dół i zabrała od mamy kosz ze świeżym praniem. Spojrzała na
rodzicielkę.
-
Źle wyglądasz. – stwierdziła blondynka.
-
Komplementy od własnej córki, chyba nie chcesz żebym poszła do ojca? W dodatku
kiedy pracuje jest spięty. – rzekła.
-
Nic z tych rzeczy, mniejsza z tym.. – Lucy westchnęła i udała się do suszarni.
W
błyskawicznym tempie wywiesiła pranie. Pracami domowymi zazwyczaj zajmowała się
mama Lucy lub sprzątaczka. Jednak dziś sprzątaczka mogła zostać jedynie z rana,
ponieważ miała do załatwienia sprawy.
Lucy
nie miała żadnych obowiązków, wszystko robili za nią dorośli. Kiedy była
potrzeba pomagała i nie unikała tego wiedząc co może ją spotkać kiedy sprzeciwi
się komuś.
*
Resztę
dnia Lucy spędziła na oglądaniu telewizji. Potrafiła cały dzień przesiedzieć
oglądając cokolwiek, nie musiała jeść ,ani pić. Żyła razem z telewizją. Na
dobre i na złe.
Był
wieczór, Lucy spojrzała na swój jutrzejszy plan.
1.Chemia
201
2.WF
3.Matematyka
208
4.Przedsiębiorcze
11
6.WOK
102
7.J.Polski
102
Blondynka
westchnęła i spakowała się. Potem wzięła szybki prysznic i położyła się do snu.
Z minuty na minutę jej powieki stawały się cięższe, w końcu usnęła. Wyglądała
jak niewinny aniołek – tylko kiedy spała.
*
Heartfilia
wstała wcześnie jak zwykle. Miała więcej czasu. Udała się do łazienki, umyła
zęby i twarz. Włosy pozostawiła w nieładzie. Ubrała się w brązowy golf i czarne
dzwony. Wyglądała jak stara wdowa, po II wojnie światowej. Na ramie zarzuciła
torbę i udała się na przedpokój. Dziś nie miała ochoty jeść śniadania.
Ojciec
złapał Lucy za nadgarstek i przycisnął ją do ściany łapiąc mocno za szyje.
Zaczęła kaszleć i dusić się. Kiedy ojciec zauważył ,że traci równowagę puścił
ją. Bezwładnie upadła na płytki, jednak po chwili ocknęła się, założyła buty i
wyszła z domu.
Na
dworze było umiarkowanie, droga była jeszcze wilgotna od wczorajszego deszczu. Wszędzie
było błoto.
Szkoła
nie zachwycała, jednak miała swój „swoisty” urok.
Blondynka
zeszła schodami w dół do szatni. Boksy nie były duże, kraty pomalowane na
niebiesko i przypadkowa wykładzina, a naprzeciwko boksu czerwone ławeczki. Boks
klasy Lucy znajdował się zaraz przy wejściu.
Weszła
i rozejrzała się dookoła. W szatni znajdowały się może cztery osoby. Było dość
wcześnie, nadal czterdzieści minut do dzwonka. Lucy zapoznała się z szatnią i zmieniła
kozaki na halówki. Reklamówkę z butami odwiesiła. By uniknąć zamieszania udała
się pod salę w której miała odbyć się pierwsza lekcja. Heartfilia usiadła na
ławce i wyjęła książkę którą zaczęła czytać jeszcze w wakacje.
Po
dłuższym czasie zaczęli się schodzić inni. Każdą z osób prześledziła wzrokiem.
Największe obawy miała wobec dwóch dziewczyn z którymi wczoraj o mały włos nie
wskoczyła sobie do gardła. Na szczęście żadna z nich nie rozpoznała jej. Lucy
znów zaczęła samotny żywot, nikt z klasy nawet jej nie poznał. Nie chciała
wykonywać pierwszego kroku, zresztą nie musiała , ponieważ doskonale wiedziała
,że nawet jeżeli zamieni dwa czy trzy słowa to później i tak jej osoba odejdzie
w niepamięć.
Zadzwonił
dzwonek, wszyscy weszli do sali.
Blondynka
usiadła sama w środkowym rzędzie, przed nią nikt siedział.
Sala
była duża i zadbana. Były tu rolety i stanowiska przy których wykonywano
doświadczenia oraz duża interaktywna tablica.
Do
sali wszedł mężczyzna w wieku średnim przy kości, nosił okulary i był łysy. Znudzona
brązowooka zaczęła notować wszystko co mówił nauczyciel. Na tyłach można było
usłyszeć szmery i gwizdy. Lucy uważnie zaczęła słuchać kolegów i koleżanek.
Usłyszała tylko docinki na jej temat. Zdenerwowany nauczyciel podszedł z
dziennikiem do osób siedzących na tyle. Rzucił dziennik na ławkę. Zapanowała
cisza.
-
Może następnym razem ty się zajmiesz wypełnianiem dziennika i prowadzeniem lekcji,
bo skoro rozmawiasz to rozumiem ,że twoja wiedza jest doskonała. – powiedział głośno
nauczyciel.
-
Przepraszam.. – odezwał się uczeń.
*
Przez
połowę lekcji nikt nie miał się zamiaru odzywać. Nagle do sali jak opętany
wpadł kruczowłosy chłopak ,a zanim dwóch innych.
-
Słucham? – krzyknął mężczyzna.
-
Ups… - wymamrotał jeden z nich.
Kruczowłosy
chłopak był dobrze zbudowany, miał krótkie czarne włosy. Był ubrany w biały
T-Shirt z napisem „Dope”, niebieskie rurki z obniżonym krokiem oraz białe vans’y.
Patrzył
się teraz wzrokiem niewiniątka na nauczyciela.
Drugi
z nich miał różowe włosy? Tak różowe. Był dobrze zbudowany, miał niesamowite
zielone oczy. Ubrany w czarno-zielone air max’y, czarne rurki i ciemnoniebieską
bluzę z melanżu. (materiał) Natomiast trzeci z nich miał długie i szpiczaste
włosy do pasa i czerwone oczy. Wysoki i umięśniony. Ubrany był w szary dres,
adidasy i koszulkę z nadrukiem.
Dziewczęca
część klasy zaniemówiła. Jedynie Lucy jak gdyby nigdy nic nie zwróciła uwagi na
chłopców. Rozwiązywała zadnia na tablicy, a pan je sprawdzał.
-
Święta trójca zdradzi swe imiona? – po dłuższe chwili profesor odezwał się.
-
Gray Fullbuster.. – rzucił kruczowłosy i usiadł w ławce.
-
Natsu Dragneel. – rzekł Dragneel i usiadł z Gray’em w ławce.
-
Gajeel Redfox. – Redfox uśmiechnął się i puścił oczko dziewczynom.
Nikt
dalej nie uważał, ponieważ wszyscy byli zajęci przybyszami z „kosmosu”.
Gdy
Heartfilia skończyła robić zadania usiadła i znów przysłuchiwała się przeróżnym
komentarzom innych. Ową sielankę przerwał znów nauczyciel.
-
Do domu macie dziesięć zadań ze strony dziewiątej, nie dziękujcie mi Jestem
hojny, mózg pracuje. Ocalę wasze szare komórki które są na skraju wymarcia. –
wygłosił ironicznie mężczyzna.
-
Haha kurwa zabawne. – mruknął pod nosem jeden z uczniów.
-
Dobrze więc macie kolejne dziesięć zadań. – dodał.
-
COOOO?! – krzyknęła klasa chórem.
Zadzwonił dzwonek.
Witam,
tutaj Kicchin~desu! Objawiam się z nowym opowiadaniem, łudząco podobnym do
tamtego. Ale tutaj się będzie działo! (zaciera rączki). No nic, i jak wyszło?
Co myślicie? Do Lucy podchodzę z dystansem, a tak jakoś..hy hy hy *mroczny
śmiech*
Mam
dla was parę pytań ten kto odpowie, będzie dostawał wcześniej rozdziały.
1) Czemu Lucy o siebie nie dba? (początek, scena w
jej pokoju.. tia ale podpowiedź)
2) Kim są dziewczyny które groziły Lucy?
3) Czemu mama Lucy prosi ją o wywieszenie prania, i
czemu sama Lucy przyznaje ,że jej mam wygląda źle?
4) Dla kogo damska część zaniemówiła?
Ale super *.*
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Lucy :c
Zapowiada się naprawdę ciekawie :D
A teraz odpowiem na pytania XD:
1) Nie dba o siebie, ponieważ... kurde no nie wiem jak to napisać T.T XD
2. Myślę, że to Lisanna i... i... Juvia? xD
3) Tego nie wiem T.T
4) Damska część zaniemówiła gdy ujrzała Gray'a, Natsu i Gajeel'a :D <3 Nomć, ta scena była boska XDD, miałam ochotę płakać, czytając ten rozdział, ale końcówka mnie rozjebała na kawałki :D
Nauczyciel zadał 10 zadań, a potem ktoś powiedział kurwa i nauczyciel dorzucił kolejne 10 zadań i cała klasa COOOOOOOOOO :D
To tyle :D
Dodawaj jak najszybciej 2 rozdział bo nmg się doczekać *O*
Ślę duże pokłady weny! :)
~~Shelia
Shi - Ubóstwiam ten rozdział ! *O*. Piękne ! Super ! Cudowne ! No słów mi brakuje !!!
OdpowiedzUsuń1.Bo to normalne ? XD
2.Lisanna. Nie cierpię jej xD
3.Bo jej nie lubi ? xd
4.Zaniemówiła, bo zobaczyła Gajeela w dresie ? Yoł ? xd
Oczekuje na kolejny rozdział ! Ja ne ! Życze zdrowia i weny !
Jaaaaaki świetny blog *.* Bardzo podoba mi się opowiadanie, jestem ciekawa jak dalej pociągniesz historię ;*
OdpowiedzUsuń1.Nie dba o siebie, bo nie obchodzi ją swój własny wygląd. Nie ma przyjaciół, chłopaka, więc nawet gdyby chciała to nie ma dla kogo tego robić, pomijając własną osobę. Z resztą i tak chyba nikt nie zwraca na nią uwagi więc po co marnować siły na coś takiego ;> ?
2. Ja obstawiam, że to była Lisanna i Mirajane ? Cana i Erza ? Oj, to jest trudne xD Bohaterowie mają inny charakter w twoim opowiadaniu więc jestem gotowa na wszystko :D
3. Może matka Lucy jest w ciąży :oo ?! Nie wiem czemu, ale to było pierwsze co przyszło mi do głowy xD Albo ojciec Lucy się nad nią znęca.
4. Damska część zaniemówiła na widok ''Świętej Trójcy'' hahahah. Kocham cię za to xD 1
Czekam na następny rozdział a bloga dodaje do ulubionych ;3
Pozdrawiam MarryLay
I mam do ciebie pytanie XD
OdpowiedzUsuńCzy tutaj będzie NaLu? :3
tak:)
UsuńŚwietny rozdział to dopiero początek a ja już wiem że to będzie coś MEGA
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na ciąg dalszy
Życze duużo weny i Pozdrawiam
1)Nie dba o siebie bo nie ma dla kogo
OdpowiedzUsuń2)Lisanna i hmm... może Evergreen
3)Może matka Lucy jest śmiertelnie chora
4)Natsu of course
Niesamowicie ciekawy rozdział! Oczywiscie już lecę czytać następny, ale najpierw wyraże swoją opinie - ogólnie opisy robisz bardzo fajne, ta szkoła strasznie przypomina moją budę. ;-; Jedynie momentami drażni mnie coś, co dość często spotykam. Nie wiem jak to wytłumaczyć...
OdpowiedzUsuńPo prostu coś się dzieje, ktoś olewa i kontynuuje to co robił. Tutaj chodziło o to, kiedy ojciec Lucy ją podduszał. Nie zareagowała praktycznie. Po prostu upadła, a po chwili wstała i wyszła. Ani b, ani c. :/
No cóż, w każdym razie treść jest cholernie wciągająca! Lece dalej. :)
Na początek powitam Cię uśmiechem,
OdpowiedzUsuńJak zima śniegiem.
Jestem tutaj nowa,
Lecz nieanonimowa.
Będę czytać twórczość Twą uważnie
I komentować rozdziały odważnie.
Cieplutko pozdrawiam
I dobre słowo zostawiam :).
Rany!!! Ale brutal z tego ojca!!! Jakbym go dopadła to bym za klejnoty rodzinne powiesiła!!! Nie cierpię tyranii!!!
1) Myślę, że przez podejście ojca do życia: spartańskie wychowanie i warunki. Córka ma chodzić jak w zegarku, nie powinna się stroić tylko nosić praktyczne, wygodne, "babcine" ubrania.
2) Lisanna, Cana (bo ma niewyparzony język).
3) Prawdopodobnie jest zmęczona albo podupadła na zdrowiu i nie ma siły wykonywać domowych obowiązków.
4) Dla Natsu. A dla kogóż innego??? :D.
Ps. Notka jest genialna!!! I bardzo się cieszę, że taka długa :D. A możesz mi podać linka do poprzedniego bloga??? Bo chyba nie miałam okazji go czytać... Lecę dalej :D