Nadal chcę prowadzić tego bloga, jednak nie mam pomysłu na dalsze rozdziały. Chciałabym odnowić całą historię. Uważam ,że z całym wątkiem Lucy przesadziłam. Jaki później miałoby to sens? Chcę usiąść i przemyśleć nad całym biegiem historii. Przepraszam wszystkich, ale potrafię tylko obiecywać. To już drugi zawalony blog. Szkoda mi pomysłu na tę historię, bo jako pierwowzór mogłaby być też całkiem niezła.
Pozdrawiam.
Fairy Tail: Chwile piękne, chwile ulotne
niedziela, 29 czerwca 2014
piątek, 21 marca 2014
6.Uśmiech.
- Lucy? – matka spojrzała
pytająco na córkę.
- Mamo? – zdziwiła się.
- Musimy poważnie
porozmawiać. – oznajmiła z powagą na twarzy.
- Nie mam ochoty. –
odparła i popchnęła mamę.
- Jude! – krzyknęła
zrozpaczona Layla.
- Zaczęło się.. –
burknęła i podeszła do mamy.
Ojciec Heartfilli jak
furiat wyszedł z gabinetu i wytargał młodą Heartfilię za włosy.
- Żebyśmy się źle nie
zrozumieli to za to ,że szlajasz się po dworze. To źle o tobie świadczy,
rujnujesz moją reputację. – wycedził pan Heartfilia przez zęby.
- I co jeszcze powiesz? –
zapytała ironicznie i zrobiła krok w tył.
- Nie skończyłem, jeszcze
raz zaczniesz pyskować gówniaro ,a porozmawiamy inaczej. – zagroził jej.
- Pies, który głośno
szczeka, nie gryzie. – skontrowała Lucy.
- JESZCZE KURWA RAZ,
JEDEN RAZ BĘDZIESZ PYSKOWAĆ TO CIĘ ZAJEBIE! – krzyknął cały czerwony.
Jude podszedł do niej i
złapał ją za rękę. Wypuścił dym papierosa z ust, przez co blondynka zaczęła się
krztusić.
- Przestań.. –
powiedziała delikatnie.
- Kiedy dziecko jest
nieposłuszne, jestem zmuszony je ukarać. – zadrwił i wyjął papierosa z ust.
- Tato..? – spojrzała
pytająco na rodziciela.
Zanim się zorientowała
poczuła coś topiącego jej skórę. Był to jego papieros. Heartfilia z bólu osunęła
się na ziemię. Pan Heartfilia z tupetem rzucił papierosa na kafelki i wrócił do
gabinetu. Zapanowała cisza. Brązowooka zaczęła łkać.
- Nie rozumiem, za co
to?! – spytała z pretensjonalnym tonem.
- Nie szanujesz mnie. –
odpowiedziała beznamiętnie Layla.
- A ty tylko pragniesz
mojej krzywdy. – stwierdziła i zacisnęła pięści.
- Wyjdź. – oznajmiła
matka.
Heartfilia przewróciła
czekoladowymi oczyma i pobiegła do łazienki. Mocno trzasnęła drzwiami Oparła
się o drzwi. Po chwili podwinęła koszulkę i zaczęła liczyć blizny. Dwie na
brzuchu, na ramieniu, nadgarstek i ręka. Blondynka podeszła do lustra i
spojrzała na swoje marne ciało, było jej widać żebra. Nie jadała często, w
dodatku nadal nie do końca wyzdrowiała.
Czy była taka obojętna i
sceptyczna? Przynajmniej dobrze grała. Wewnątrz niej rozpętało się piekło. Mogła
sobie zadawać kolejne rany, płakać. Poległa.
Poprawiła bluzkę i wyjęła
z apteczki wodę utlenioną i bandaż. Samodzielnie przemyła ranę i zabandażowała
ją. Nigdy nie doznała takiego bólu, jak ten przed chwilą.
- Ajj.. – syknęła.
W łazience siedziała jeszcze
przez dłuższą chwilę. W końcu wyszła. Jej oczy były spuchnięte, a policzki
przyozdabiały czerwone rumieńce. Opornie weszła po schodach na górę i wróciła
do swojego pokoju.
- Czemu to tak boli? –
zapytała samą siebie blondynka.
Czemu wszystko jest niesprawiedliwe?
Czemu ja? Czemu? – Takie pytania zadawała sobie teraz Lucy.
Połowa życia spędzona w
rozpaczy i bezradności. Najlepiej znane były jej szpitalne mury, obskrobane
ściany i specyficzny zapach leków.
Brązowooka opadła na
łóżko i zamknęła oczy, powoli zasypiając..
*
Obudziła się wieczorem,
zapomniała o swoich obowiązkach. Usłyszała krzyk. Lekko uchyliła drzwi i
przysłuchiwała się wulgaryzmom napływających z ust jej matki. Bała się ,jednak
po dłuższym namyśle zdecydowała się zejść.
Rodzice znów się kłócili.
Lucy zeszła i podeszła do nich.
- JEST NOC! – zwróciła uwagę.
- Wynocha gówniaro. –
Jude popchnął ją.
- Jude.. – Layla spojrzała
na niego szczenięcym wzrokiem.
- Już kochanie,
spokojnie. – mężczyzna pocałował ją w czoło i przytulił.
Tym razem w blondynce coś
pękło i wyszła z salonu, udała się na przedpokój i założyła buty. Uciekła. To
już nie pierwszy raz, nie wytrzymała aktorstwa ojca. Nieszczere uczucia jakimi darzył
mamę, przyprawiały ją o mdłości.
Na dworze było dość
ciepło ,mimo wcześniejszego deszczu. Była godzina dwudziesta druga. Udała się w
stronę najbliższego sklepu, tylko po to aby usiąść na ławce. Czuła się
bezpieczniej, kiedy paliło się światło. Doszła do monopolowego.
Był to mały i stary
sklepik ,istniejący już za czasów komuny. W oczy rzucała się nazwa „Stasiek 24h”
oświetlona jarzeniówkami. Przed sklepem jak zwykle stali pijacy. Na Heartfili
nie robiły wrażenia takie osoby. Usiadła i schowała twarz w dłoniach. Głośno
westchnęła. Poczuła czyjś dotyka na ramieniu. Był to Natsu.
- Siemka. – powiedział Dragneel.
- Co ty tu robisz? –
spytała beznamiętnie.
- Wracam od Gray’a, a ty
co tu robisz? – zaśmiał się.
- Nie wiem. – rzuciła i
leniwie spojrzała na niego.
- Okej, okej.. –
uśmiechnął się i usiadł koło niej.
Brązowooka co chwilę
zerkała na ziemię, na niebo i znów na ziemię.
Dragneel zauważył ,że
Lucy ma zabandażowaną rękę.
- A to co? – zapytał się
zdziwony – Jeszcze na meczu bandaża nie miałaś.
- Zacięłam się nożem. –
odpowiedziała krótko.
- Wtedy starczyłby
plasterek, nie umiesz kłamać. – zaznaczył zielonooki.
- A domu nie masz? –
spytała niemiło.
- A mam. – różowo-włosy wyjął
telefon z kieszeni.
- Jak tam sobie uważasz. –
Heartfilia dumnie zadarła nosek.
- A to co? – Natsu spojrzał
ukradkiem na Lucy.
- Jak to co? – poczuła jak
kolega wyprowadza ją z równowagi.
- Ej, haha. – Nastolatek
przysunął się bliżej i zaczął patrzeć na nią.
- PRZESTAŃ! – zdenerwowała
się.
- Jednak jesteś
dziewczyną. – zażartował i uśmiechnął się.
- Spostrzegawczy jesteś.
- No pewnie.
- Nie wiem co sobie
właśnie pomyślałeś ,ale..
- Dużo.
- Najwidoczniej.
- Kłamczuszko, to co się
stało?
- Aha..
- Mhm.
- Dostałam..
- Jak to?
- Po Polsku nie
rozumiesz?
- Rozumiem, rozumiem..
- Po prostu za późno
wróciłam do domu, nie mam nawet telefonu i nie miałam jak się z kontaktować z
rodzicami i tatko zgasił papierosa na mojej ręce. Chyba ,że chcesz nieprawdziwą
historię usłyszeć.
- Niepotrzebnie cię
zabierałem..
- Wyszło szydło z worka.
- Przepraszam cię.
Lucy wzruszyła się po
tych słowach, kiedy ona usłyszała ostatnio te słowa. Nigdy.
- W porządku? – spytał Dragneel.
- Tak po prostu pierwszy
raz mnie ktoś przeprosił.. Ja. – siorbnęła Heartfilia.
- Głuptasie. – chłopak słodko
się uśmiechnął – Idziemy stąd. – oświadczył.
- Gdzie? – zapytała blondwłosa
cała we łzach.
- Do mnie, na herbatę. –
zasugerował Natsu.
- Ale..
- Spokojnie.
*
Szli w kompletnej ciszy,
towarzyszył im powiew letniego wiatru. W końcu doszli. Natsu mieszkał w czteropiętrowym
bloku. Wpisał kod do klatki i otworzył drzwi. Gestem zaprosił blondynkę ,aby
weszła pierwsza.
Zielonooki mieszkał na
pierwszym piętrze. Zadzwonił dzwonkiem do drzwi. W drzwiach stanęła różowo-włosa,
niska kobieta.
- Mamo przyszedłem z
Lucy. – oznajmił.
- Nana gdzie byłeś? – za kobietą
stanęła mała dziewczynka.
Miała dwa-trzy latka, włosy
miała upięte w słodkiego koka. Patrzyła się na Heartfilię swoimi czarnymi
węgielkami.
- Nana? – brązowooka spojrzała
pytająco na kolegę.
- Proszę! Wejdźcie. –
pani Dragneel uśmiechnęła się promiennie i udała się do kuchni.
Mieszkanie było duże,
ściany były pokryte drewnianymi panelami ,a podłoga mechatą wykładziną. Pokój
Natsu znajdował się po prawo.
Ściany były szare i
brązowe. Pokój był urządzony w stylu minimalistycznym. W rogu stało duże łóżko,
a naprzeciwko niego duże biurko z laptopem. Na biurku był syf, milion kubków,
zeszyty, ubrania, papierki i talerzyki.
- Sorki za syf.. –
Chłopak podrapał się po głowie.
- To nic. – palnęła i
rozejrzała się po jego pokoju.
Do pomieszczenia wbiegła
młodsza siostra różowo-włosego.
- Nana, mama woła. –
oświadczyła i wybiegła.
- Idziemy do kuchni,
chodź. – powiedział i udał się z Lucy do kuchni.
Kuchnia była duża,
nowoczesna i ładna. Na środku stał stół z paroma krzesłami.
Mama Dragneela postawiła
na stół dwie herbaty.
- To dla was, Natsu nie
siedź za długo ,bo jutro masz szkołę. – oznajmiła i wyszła.
- Siadasz? – zapytał chłopak
i spojrzał na długowłosą.
- Tak.. – mruknęła i
usiadła.
- Przeszkadza ci moja
siostra? – spojrzał na Heartfilię i usiadł.
- No ,nie.
- No to git.
- Twoja mama jest
uprzejma.
- Wiem, heh.. uwielbiam
ją. Ona i niunia są dla mnie najważniejsze.
- A tata?
- Zgredek? No też.
- Nie jesteś zmęczony? –
spojrzała na niego i wzięła łyk herbaty.
- Trochę.
- Może już pójdę?
- Przestań, jesteśmy
przyjaciółmi.
- Natsu?
- Lucy?
- Dziękuję.. –
uśmiechnęła się lekko.
- Nie wiem za co ,ale
proszę. – odwzajemnił uśmiech.
- Wiesz.. – zaczęła mówić.
- Ej ja idę zdjąć
soczewki ,bo mnie oczy niemiłosiernie pieką.. – powiedział szybko i poszedł do
łazienki.
Po chwili wrócił.
- Nosisz soczewki? –
spytała.
- No tak jakoś wyszło ,że
muszę bo bez niezbyt dobrze widzę. – odpowiedział.
- Ooo. – zdziwiła się.
- Taki tam szczegół.
- Skoro tak uważasz.
- Ehhhh.. – westchnął.
- Nana, obejrzyj ze mną
baje! – krzyknęła młodsza siostra.
- Nie będziesz miała nic
przeciwko, jak pójdziemy do mojego pokoju i obejrzymy z nią ta bajkę?
- Obojętnie.
Obydwoje wstali i poszli
z siostrą Dragneel’a do jego pokoju.
- Niuńka, włączysz nam
baje? – spytał zielonooki.
- Tiak. – niuńka włączyła
bajkę.
Wszyscy usiedli na łóżko
i oparli się o ścianę. Młodsza siostra siedziała przytulona do brata. Blondynka
siedziała obok.
- Jak ma na imię twoja
siostra?
- Diana.
- Ładnie.. – stwierdziła nastolatka
i spojrzała na jego siostrę.
Resztę bajki spędzili w
ciszy. W końcu dziewczynka, a w raz z nią niespodziewanie brązowooka.
Różowo-włosy nie chciał jej budzić. Wyglądała naprawdę słodko. Chciał ją
dotknąć, bał się konsekwencji. Wolał nie ryzykować.
Po godzinie obudziła się.
- Na..tsu? – mruknęła w
połowie śpiąca.
Chłopak siedział przed
komputerem, z telefonem w ręku. W dodatku na biurku leżał jeszcze tablet ,z
którego co jakiś czas korzystał.
- Idę do domu. –
oznajmiła blondwłosa.
- Samej cię nie puszczę.
- Bez przesady..
- Mój tata nas odwiezie i
tak ma nocną zmianę, nie zaszkodzi mu.
-
Okej..
Halo, halo .. dzisiaj tak
na szybko. Nie chce mi się! Sorki ,że nie dodawałam ale szkoła i wyjścia mnie
męczą ;// i w dodatku zaraz znów szkoła, zarżnę się! Eh.. Pozdrawiam c:
czwartek, 6 marca 2014
5.Mecz i propozycja.
*
Obydwoje się ubrali i
wyszli.
- Puść mnie. – zauważyła
,że mimowolnie chłopak trzyma ją za rękę.
- No tak. – ocknął się i
puścił ją.
- Tooo emm.. – zaczął
mówić, lecz nie wiedział co powiedzieć.
- Nie wiem. – rzuciła i
spojrzała na jezdnię.
Dragneel znów wyjął
telefon z kieszeni i zaczął pisać. Heartfilia widząc co robi Natsu ,przewróciła
oczyma.
- Ej. – oderwał się od
pisania i spojrzał na blondynkę.
- Tak? – burknęła i
przystanęła.
- Podoba ci się szkoła? –
rzucił zielonooki i również przystanął.
- Szkoła jak szkoła. –
opowiedziała chłodno.
- Ehh.. a nauczyciele,
nie wiem, szkoła jako budynek? – westchnął i zaczął iść dalej.
- Nie mam zdania na
temat, więc. – skontrowała i wzruszyła ramionami.
- Ok…
- Może ty się wypowiesz?
– zapytała ironicznie.
- Dobrze, sam nie wiem bo
połowę lekcji przesypiam, a tak to no to gówno, buda, a facet od chemii to rudy
Trynkiewicz. – skomentował i zaczął wymachiwać rękoma we wszystkie strony
świata.
Brązowooka puknęła się w
czoło i westchnęła głośno.
- Nie wiem.. – mruknął
Natsu.
- Niestety ja też nie
wiem o co ci chodzi. – powiedziała.
Przez resztę drogi
towarzyszyła im idealna cisza. Różnili się od siebie. Ona małomówna, oschła i
znudzona całym życiem. On, zawsze w centrum uwagi, gadatliwy i radosny.
*
W końcu doszli, ich oczom
ukazał się spory zadaszona hala sportowa. Dragneel przyspieszył tempo, po
chwili Lucy również przyspieszyła.
- To tutaj. – Dragneel
otworzył blondynce drzwi.
- Pierwszy wejdź. –
wskazała i zrobiła krok w tył.
- Okeeeej – wszedł, a
zanim Heartfilia.
Korytarz Hali był
ogromny, beżowe ściana i lakierowana jasna podłoga, a po boku porozstawiane
różne sprzęty sportowe. Obiekt był czynny do późna, a każdy kto tylko
interesował się sportem ,czy grał na poważnie, przychodził tu. Co miesiąc
odbywały się tu mecze, cieszące się sporym zainteresowaniem. Różowo-włosy grał
w drużynie piłki nożnej jako bramkarz.
Nigdy nie przepuścił
piłki i nie dawał za wygraną. Cieszył się uznaniem wśród kolegów i trenerów. W
dziedzinie sportu był utalentowany.
- Tylko po co ci tu JA? –
spytała kładąc nacisk na słowa.
- Wyglądasz na taką
,która się ciągle nudzi ,więc cokolwiek od życia można mieć. Po za tym
wejściówkę masz za darmo, powiem trenerowi ,a on się zgodzi. Wystarczy? –
oznajmił.
- Wybacz, po polsku nie
rozumiem. – odpowiedziała kpiąco.
Natsu nie zwrócił uwagi
na słowa koleżanki i podszedł do swojego trenera.
- o Natsu! – trener
zauważył nadchodzącego nastolatka.
- Trenerze, można
załatwić miejsca na trybunach dla koleżanki? – Dragneel wskazał palcem na
„nieobecną” blondynkę.
- Jasne, przebierz się w
strój zaraz i zmykaj na rozgrzewkę. – skwitował mężczyzna.
- No to fajnie. –
uśmiechnął się i podszedł do Lucy.
- Już masz załatwione
miejsce, a ja się przebiorę. – oświadczył i poszedł do szatni.
- Ok, ok – burknęła i
stanęła przed wejściem na trybuny.
*
Zielonooki wszedł do
szatni i podszedł do swojej szafki.
- Siema Natsu! – krzyknął
Redfox.
- Hej, hej – odpowiedział
i zdjął koszulkę ukazując jego umięśniony i wyrzeźbiony brzuch.
- Co tak późno? – spytał
zdziwiony czerwonooki.
- Jadłem obiad. – odparł
i po chwili się przebrał.
- No coś tam mi przez
telefon o tym pieprzył Gray.. – bąknął Gajeel i usiadł na ławce.
- Mniejsza z tym. –
mruknął i przejechał ręką po swojej różowej czuprynie.
- Taj, tak! – zaśmiał się
kruczowłosy.
- Ja idę, bo czeka na
mnie.. – szepnął i wyszedł z szatni.
- Czekałam. – stwierdziła
beznamiętnie.
- Wiem. – uśmiechnął się
nastolatek – Chodź.
- Ok. – burknęła i
spojrzała na kolegę.
Dragneel zaprowadził
brązowooką na trybuny, pokazał jej gdzie ma usiąść. Na boisku niektórzy się
rozgrzewali, a na trybuny przybywało ludzi. Mecz miał zacząć się o szesnastej
dwadzieścia. Blondynka usiadła.
- A i jeden mały
szczegół, tu jest cholernie zimno. – rzekł.
- Nie dbam o to. –
blondynka zignorowała obecność Dragneel’a i zaczęła się rozglądać.
- No to nic. – dmuchnął i
z plecaka wyjął swoją bluzę, po czym rzucił ją Lucy. – Masz.
- Nie chcę. –
skontrowała.
- Masz.
- Nie.
Natsu podszedł do
nastolatki i zarzucił na jej plecy bluzę.
- Nie mam kasy na
płacenie twoich leków jak się przeziębisz. – powiedział i odszedł.
Heartfilia zignorowała
gest kolegi i przymrużyła oczy.
*
Różowo-włosy pobiegł na
boisko i zaczął się rozgrzewać.
- Siema. – przywitał się
nastolatek.
- No wreszcie! – krzyknął
uradowany Gray.
- Masz robaki w tyłku? –
spytał drwiąco zielonooki.
- Widzę z kim
przyszedłeś! – Fullbuster wskazał na siedzącą i półprzytomną dziewczynę.
- Potrzebujesz jakiegoś
sensownego tłumaczenia? – zapytał.
- I czemu ma twoją
bluzę?, ah.. – zamyślił się kruczowłosy i rozgrzał nadgarstki.
- Straciłem resztki
godności.. – zażartował ciemnooki.
- Serio.
- Tia.. – burknął chłopak
i zaczął rozgrzewać nogi.
- Ta Lucy jest w
półprzytomna, blada i wychudzona. A w dodatku chamska, nie sądzisz? – wygadał
kruczowłosy.
- Mniejsza z tym. Z kim
dzisiaj gramy?
- Sam nie wiem, a czemu
ty tego nie wiesz?! – zapytał pretensjonalnie Gray.
- Ojej.
- Bla, bla, bla jak baba.
– czarnowłosy przewrócił oczami i zaczął zabawnie gestykulować.
Na boisko przyszedł
trener, a wszyscy chłopcy ustawili się w szeregu.
- Dobry. – powiedział
głośno mężczyzna.
- Dzień dobry. –
opowiedział „męski chór”.
- Zróbcie dwa kółka
dookoła boiska i już wam wystarczy. – oświadczył.
Jak powiedział tak
uczynili.
Na mecz przyszło od grona
osób, na prawo od Lucy siedział gruby, łysy i nadpobudliwy mężczyzna, zaś na
lewo wytapetowana gimnazjalistka , która co chwilę spoglądała ,a to na telefon
,a to na boisko. W tę i z powrotem.
*
Na zegarze wybiła
szesnasta dwadzieścia, wszędzie było słychać hałasy kibiców i ich trąbek,
kołatek. Nagle zabłysnęło jasne światło reflektorów, zaczął się mecz.
Podekscytowani kibice zaczęli krzyczeć donośniej, dopingowali swoje drużyny.
Lucy uważnie śledziła
wzrokiem piłkarzy, po pewnym czasie rozluźniła się i zachłannie oglądała mecz.
Drużyna w której był Natsu prowadziła trzy do jednego. Dragneel był
skoncentrowany na grze, nic nie mogło mu przeszkodzić. Wiedział ,że od niego
zależy wygrana. Za każdym razem idealnie bronił bramki przed strzeleniem gola –
jak na bramkarza przystało.
Podniecone dziewczęta
krzyczały na widok piłkarzy. A mężczyźni krzyczeli dodając otuchy chłopakom.
Minęła pierwsza połowa meczu, a wszyscy mieli pięć minut przerwy. Przy wejściu
do szatni stała grupka dziewcząt czekająca na Natsu. Różowo-włosy nie zwrócił
na nie uwagi i poszedł się napić.
W pośpiechu wziął jeden
szybki łyk wody i pobiegł do Heartfili.
- I jak? – zapytał
zdyszany.
- Nic specjalnego. –
palnęła.
- Na pewno! – zaśmiał się
i ukazał swoje śnieżnobiałe „kły”.
Blondynka głośno
westchnęła.
- Ja lecę, bo zaraz druga
połówka meczu! – rzucił i pobiegł do swojej drużyny.
Trener podszedł do
chłopaków.
- Świetna robota! –
oznajmił.
- A jak! – dodał Redfox i
napił się wody.
Natsu siedział na ławce,
podszedł do niego Gray.
- Zmęczony? – zapytał sarkastycznie
Fullbuster.
- I to ma mnie zmęczyć? –
Dragneel spojrzał na niego dumnie.
- Chłopaki czas się
zbierać! – krzyknął trener, a jak na zawołanie wstali i wyszli.
Tłum skandował co raz
głośniej, sędzia zagwizdał. Druga połowa meczu zaczęła się, tym razem
przeciwnicy zdobyli gola, jednak po chwili jednak po chwili Gajeel strzelił
gola, tym samym prowadząc i zwiększając wygrane drużyny.
*
Drużyna w której był
Natsu wygrała pięć do dwóch. Było to ich zwycięstwo. Tłum wstał i skakał
śpiewając, hucząc i dodając otuchy swoim piłkarzom. Wszyscy się rozeszli.
Blondynka wyszła przed halę i czekała na zewnątrz na kolegę. Była już godzina siedemnasta,
a jej nadal nie było w domu. Spodziewała się surowego wyroku i bolesnej kary
cielesnej. Mimo wszystko.. uległa i świetnie się bawiła. Co prawda nie była
towarzyska, nie była gadatliwa ,ani energiczna. Pierwszy raz obejrzała
rywalizację sportową na żywo.
Zielonooki przebrany już,
wyszedł z budynku, w tym czasie rozmawiając z Gajeel’em.
- Ej gdzie Gray? –
zapytał czerwonooki.
- Wcześniej się zawinął,
bo by miał opierdziel. – rzekł.
- Aaa, mamuśka. –
skojarzył Gajeel i po chwili spojrzał na Heartfilię.
- Mamy nie oszukasz.
- Tak, tak.. – mruknął Gajeel
zapatrzony w Lucy – Ej Natsu, ty przyszedłeś z nią? – dopytał.
- Nooo… tak. – stwierdził
pod dłuższym namyśle Natsu.
- Wygląda jak duch.
- Gray to samo gadał..eh.
- No, ale to nieprawda?
- Prawda! Już.. ok.
- Natsuuuuuuu! –
krzyknęła jedna z grupki nastoletnich dziewczyn.
- Zaczęło się. –
powiedział drwiąco długowłosy i stanął.
- Natsuuuu co tam? –
spytała ciągnąc nastolatka.
- Nic, spieszy mi się.
Napiszę do ciebie. – uśmiechnął się.
- Wcale nie jesteś taki
dostępny! – wygadał Redfox.
- Ej…
- Kup se klej. –
skontrował nastolatek.
Dziewczyna po chwili
odeszła, a Dragneel podszedł do czekającej Lucy.
- I?
- J? – zapytała blondynka.
- Odprowadzę, cię co? –
zaproponował.
- Wrócę sama. –
powiedziała beznamiętnie i spojrzała na niego znacząco.
- A jak się zgubisz?
- Też może być..
- asdhasjdhasjdh, nie
słyszę.
Brązowooka przewróciła oczyma
i ruszyła w stronę domu, po chwili Natsu wyprzedził ją i stanął przed nią.
Spojrzał w jej bystre oczy.
- Nie rozumiem? –
zapytała retorycznie.
- A jak cię porwą? Będę
miał coś na sumieniu!
- Mogę mnie i zgwałcić
albo zabić. Owszem nie będziesz miał, zapomnisz.
- Nie było ci zimno?
Dziewczyna zignorowała
jego pytanie.
- HALO! – przybliżył się
do niej.
- Mówi agent 007.
- No nic. – zrezygnował
Szli w ciszy, deszcz już
przestał padać i znów zrobiło się ciepło. Cisze przerwała Lucy.
- Mam do ciebie pytania. –
oznajmiła.
- Tak?
- Czemu bezcelowo
zabierasz mnie na mecz i teraz odprowadzasz?
- Cooo.. – zaśmiał się.
Oburzona blondynka
skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Nie wyzywam ,ani nie
obrażam ludzi póki ich nie poznam, to zależy..
- Jeszcze trafię na twoją
czarną listę.
- Okaże się,
wystarczyłoby gdybyś się uśmiechnęła.
- Nie zależy mi na
czyjejś uwadze.
- Masz trudny charakter..
- Myślisz ,że nie wiem?
- Wydaje mi się ,że po
prostu coś ci leży na sercu. Kto normalny jest tak cięty i aspołeczny?
- Nie wytykaj mi błędów,
spójrz na siebie.
- Opowiedz.
- Ale co?
- Doskonale wiesz.
- Nie muszę.
- Musisz.
- Wydaje mi się ,że nie powinnam
ci o tym mówić..
- No mów.
- Nie.
- Mówwwww.
- I tak mi to obojętne. –
przyznała się Heratfilia.
- Zamieniam się w słuch. –
rzekł.
- Nie daję sobie rady,
boje się Cany. To może być śmieszne, ale przeraża mnie. Chce być silna, mimo
tego uświadamiam sobie jak na straconej pozycji jestem, odkąd tylko żyję. To jest
tak ,że ja się boje jej wybuchowego charakteru.. to ,że mnie uderzy, opluje czy
cokolwiek to nic. Nie wiem, rozumiesz.. Gdzie jest tego sens? – zwierzyła się i
schowała twarz w dłoniach.
- Zostańmy przyjaciółmi. –
stwierdził.
- Co? – mruknęła i
osłupiała – Chory jesteś na głowę?! Psychicznie chory? – uniosła się.
- No może być. Okej
przyjaciółko, ja lecę bo już prawie dziewiętnasta. – Natsu uśmiechnął się i odszedł
w stronę swojego domu machając jej.
*
Blondynka doszła do domu.
Nie mogła uwierzyć w słowa Dragneel’a. On, jej przyjacielem? Przecież to było absurdalne,
dziwne i chore. Zapukała do drzwi.
Drzwi otworzyła jej zdenerwowana
matka.
- Lucy?! – Layla złapała
ją za rękę.
- Tak? – spojrzała z obojętnością
na mamę.
- Czemu jesteś tak późno?
– zapytała zmartwiona.
- Od kiedy się tym
przejmujesz?..
*
KONIEC SAGI I
Subskrybuj:
Posty (Atom)